"Co by się stało, gdyby podczas najbliższego szczytu UE w przyszłym tygodniu Angela Merkel podniosła nagle palec i powiedziała: 'Moi kochani, a poza tym ubiegam się o stanowisko szefa Komisji Europejskiej'" - zastanawia się Thomas Gutschker, autor komentarza opublikowanego w niedzielę we "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Jego zdaniem, nietrudno przewidzieć reakcje na taką deklarację: "Najważniejsza kwestia personalna Unii Europejskiej zostałaby tym jednym zdaniem rozwiązana". Merkel rozmawia także z Kaczyńskim Merkel - jak pisze Gutschker - jest najbardziej doświadczonym szefem rządu ze wszystkich krajów Unii. Cieszy się ponadto uznaniem we wszystkich obozach politycznych - "każdy ją zna". Niektórzy obawiają się jej z powodu polityki migracyjnej. Niemiecka kanclerz potrafi jednak utrzymać dialog ze wszystkim krytykami, nawet z Viktorem Orbanem czy "silnym Polakiem" Jarosławem Kaczyńskim. Wymaganą kwalifikowaną większość miałaby zapewnioną, tym bardziej że Francja już ją zaproponowała. Parlament Europejski też z pewnością by ją wybrał, bo jak chrześcijańscy demokraci mogliby głosować przeciwko Merkel, która jest ich wizytówką? Komentator przypomina, że w kampanii przed eurowyborami Merkel popierała Manfreda Webera, a cztery tygodnie temu oświadczyła, że nie jest zainteresowana żadnym kolejnym stanowiskiem politycznym, także w Europie. Czy Merkel zmieni decyzję? "To nie musi być jej ostatnie słowo, sytuacja polityczna szybko się zmienia" - zauważa Gutschker. "Kto wie, co się stanie, jeżeli kraje członkowskie pokłócą się o europejskie personalia i w końcu, jeszcze nie w tym tygodniu, ale być może na jesieni, będą na kolanach błagały Merkel, by przeszła do Brukseli?" - zastanawia się. Tym bardziej, gdy okaże się, że jej kadencja jako kanclerza skończy się przed 2021 r.? "Jeszcze nie nastąpił ten moment" - zastrzega dziennikarz "FAS". Jego zdaniem, Unia znajduje się w "całkiem normalnym procesie walki o wpływy i stanowiska". Atut Merkel? Doświadczenie Gutschker zastrzega, że aktualnej sugestii prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który zaproponował Merkel na szefa KE, nie należy traktować poważnie. Jego zdaniem, inicjatywa Macrona ma jedynie na celu zablokowanie kandydatury Webera. Gdyby Macron traktował poważnie tę opcję, nie zgłosiłby propozycji w wywiadzie dla szwajcarskiej telewizji. Jego wypowiedź świadczy o tym, że nie spodziewa się deklaracji ze strony Merkel w najbliższy czwartek. Nie wiadomo jednak, co zdarzy się w przyszłości - podkreśla. Zdaniem Gutschkera, wiele przemawia za tym, by wybrać na szefa KE osobę z doświadczeniem pracy w rządzie i wpływami w polityce zagranicznej. "Weberowi brakuje obu tych cech" - pisze Gutschker. "Niechęć Macrona do Webera i forsowanie przez niego kandydatury Merkel ma też negatywny aspekt, mianowicie lekceważenie parlamentu" - zastrzega komentator. "Prezydent Francji rządzi zgodnie z "napoleońską tradycją". Śmieszna musi mu się wydawać tradycja wybierania szefa rządu przez parlament. W końcu to on mianuje i odwołuje premiera i jego ministrów" - czytamy w niedzielnym wydaniu "Frankfurter Allgemeine Zeitung".