Trzydzieści siedem kilogramów - tyle plastiku zostawia po sobie każdego roku przeciętny Niemiec. Wyliczyli to eksperci Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii. Jak czytamy na portalu niemieckiej telewizji ARD, w ciągu ostatnich dziesięciu lat ilość zużywanych plastikowych opakowań zwiększyła się w Niemczech o prawie jedną trzecią. Tylko połowa plastikowych śmieci poddawana jest recyklingowi. Pozostałe są spalane albo eksportowane. To ostatnie rozwiązanie staje jednak pod znakiem zapytania. Chiny mówią dość Eksport plastikowych śmieci przez lata był dobrym biznesem. Odciążał europejskie zakłady recyklingowe, a z wyeksportowanego materiału w Chinach robiono na przykład ramy okienne, które potem wracały do Europy. "Było to coś na kształt globalnego śmieciowego układu krążenia" - ocenia ARD. Jego funkcjonowanie zostało jednak właśnie zakłócone. Chiny nie chcą już więcej kupować europejskich plastików. Dla Unii to recyklingowa katastrofa. W Europie brakuje bowiem zakładów przetwarzających tworzywa sztuczne. Na Starym Kontynencie mamy zdecydowanie za dużo plastiku, którego nie da się obecnie sensownie wykorzystać. UE reaguje zbyt wolno Chiny wstrzymały skup tworzyw z początkiem roku. Kraj chce się skupić na przetwarzaniu własnych śmieci i nie chce już kupować ich za granicą. Oznacza to, że Niemcy zostaną w tym roku z milionami ton plastikowych odpadów. A to ogromny problem. Rozwiązaniem byłoby zmniejszenie produkcji śmieci. Unia Europejska przygotowała już nowe wytyczne dotyczące odpadów z tworzyw sztucznych, ale wejdą one w życie dopiero pod koniec roku, czyli o wiele za późno. Także w Niemczech zaczną wówczas obowiązywać wyższe kwoty recyklingowe. Cała sprawa dotyka Niemcy w wyjątkowo dużym stopniu. RFN plasuje się w Europie na czwartym miejscu pod względem produkcji plastikowych śmieci - zauważa brukselski korespondent ARD. Wojciech Szymański/ARD/ Redakcja Polska Deutsche Welle