We wtorek (10.09.2019) Sąd UE w Luksemburgu przychylił się do skargi Polski, Litwy i Łotwy i unieważnił decyzję Komisji Europejskiej z 2016 roku, która w praktyce zezwalała rosyjskiemu Gazpromowi na wykorzystanie całej przepustowości gazociągu OPAL, lądowej odnogi Nord Streamu. Zdaniem berlińskiego eksperta, orzeczenie to może mieć poważne konsekwencje także geopolityczne. "Putin ma problem. Decyzja Sądu UE mocno komplikuje jego plany dotyczące reorganizacji systemu dystrybucji gazu w Europie" - powiedział Thomas W. O’Donnell w rozmowie z Deutsche Welle. W jego ocenie, celem Moskwy jest zaprzestanie tranzytu gazu przez kraje Europy Wschodniej i Środkowej, także w przyszłości gazociągiem jamalskim przez Polskę, i przeniesienie dróg przesyłu na północ - przez Nord Stream i Nord Stream 2 oraz przez TurkStream (wcześniej nazywany South Stream). Gazociąg OPAL, biegnący z niemieckiego Greifswaldu na południe, ma transportować gaz do odbiorców, którzy dostawali błękitne paliwo przez Ukrainę. Zdaniem O’Donnella sędziowie w Luksemburgu przyznali, że unieważniona przez nich decyzja KE nie służy dywersyfikacji dostaw gazu w UE, a jedynie "geopolitycznym celom Putina". Solidarność na pierwszym miejscu "Bardzo ciekawe jest to, że Sąd UE zgodził się z argumentem Polski, Litwy i Łotwy, iż ta decyzja narusza solidarność. Sąd powołuje się na traktatową zasadę solidarności, którą rozumie szerzej, niż tylko obowiązek wzajemnej pomocy w razie odcięcia dostaw gazu, do czego chciałyby ograniczyć się Niemcy. Sędziowie mówią, że przed budową ważnego gazociągu trzeba spytać kraje, których projekt może dotyczyć, oraz przeanalizować go z punktu widzenia interesu europejskiego" - powiedział Thomas W. O’Donnell. "Opalem będzie można przesyłać rocznie tylko 12 mld metrów sześciennych gazu z Nord Streamu. To duży problem dla Gazpromu i tych podmiotów w Niemczech, które zbudowały gazociąg. Mogą one wysłać trochę gazu także na zachód przez Holandię. Ale nie są w stanie rozdysponować całych 55 mld metrów sześciennych", które można przesyłać Nord Streamem - wskazał. Orzeczenie ma też implikacje dla projektu Nord Stream 2. Zaangażowane w projekt koncerny twierdzą, że gazociąg powstanie tak czy inaczej. Jednak teraz jest mniej prawdopodobne, że zostanie wyłączony spod unijnej dyrektywy gazowej, nakazującej rozdzielenie roli dostawcy i operatora gazociągu. Nord Stream 2 na sprzedaż? Zdaniem eksperta, niemożliwe będzie zastosowanie kruczków prawnych, by ominąć dyrektywę, jak np. odsprzedanie stronie trzeciej jedynie części gazociągu na niemieckich wodach terytorialnych. "Inwestorzy będą musieli wykazać, że cały gazociąg będzie niezależny (od dostawcy gazu). Prawdopodobnie Putin i właściciele Nord Streamu będą musieli sprzedać cały gazociąg trzeciej stronie. Na pewno nie są szczęśliwi z tego powodu" - powiedział Thomas W. O’Donnell. W jego ocenie, Putin może spróbować wywrzeć presję na UE, "by dostać to, czego chce". Okazja ku temu nadarzy się już na początku przyszłego roku, gdy wygaśnie umowa na transport gazu przez Ukrainę. "Gazprom może przerwać przesył gazu, zrzucić winę na Ukraińców i postawić UE pod ogromną presją", powiedział ekspert i dodał: "Możliwe, że dojdzie do kryzysu gazowego jak w 2006 i 2009 roku". Takiemu rozwojowi wydarzeń od pewnego czasu starają się zapobiec niemieckie władze. Jednak - zdaniem Thomasa W. O’Donnella - Putin wykorzystuje niemieckie słabe punkty: wysokie ceny energii, kłopoty z Energiewende (czyli przejściem na energię ze źródeł odnawialnych) oraz zapotrzebowanie na możliwie najtańszy gaz. Z tych powodów Berlin poparł Nord Stream 2, choć kanclerz Angela Merkel nie ma złudzeń co do intencji Putina - ocena ekspert. "Popierając ten projekt, Niemcy bardzo osłabiły swoją soft power w Europie Środkowej i Wschodniej" - ocenił Thomas W. O’Donnell. Redakcja Polska Deutsche Welle