- Pomysł przymusowej relokacji uchodźców był od samego początku martwym płodem i to nie tyle z politycznego, co z praktycznego punktu widzenia - powiedział Knaus w poniedziałek na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi akredytowanymi w Berlinie. Austriacki naukowiec kieruje think tankiem European Stability Initiative ESI, który doradza niemieckiemu rządowi. Knaus uważany jest za pomysłodawcę porozumienia Unii Europejskiej z Turcją z marca 2016 r., które doprowadziło do znacznego ograniczenia liczby migrantów przedostających się do Europy tzw. szlakiem bałkańskim przez Turcję i Grecję. Jak wdrożyć system kwot? - Nikt dotychczas nie udzielił odpowiedzi na pytanie, jak wdrożyć system kwot - zaznaczył Knaus. Jego zdaniem, całkowite fiasko poniósł też tzw. system z Dublina, zakładający, że obcokrajowiec starający się o azyl, powinien złożyć wniosek w pierwszym kraju UE, do którego dotarł i oczekiwać tam na decyzję. - Od 20 lat Unia szuka bezskutecznie odpowiedzi na pytanie, jak przenieść ludzi do kraju, w którym nie chcą przebywać i sprawić, by w nim pozostali - mówił szef ESI, dodając, że żaden minister spraw wewnętrznych nie powiedział, jak to zrobić. - Nie znajdziemy rozwiązania, jeśli będziemy koncentrować się na tym, jak przesunąć tych migrantów, którzy już są u nas. Wszyscy będą obstawać przy narodowo-egoistycznych rozwiązaniach- zastrzegł Knaus. Obniżanie standardów azylowych Jego zdaniem, kluczowym problemem jest "konkurencja między państwami, polegająca na tym, żeby traktować azylantów i osoby starające się o azyl gorzej niż kraj sąsiedni, dzięki czemu można mieć nadzieję, że przeniosą się do sąsiada". - Efektem jest to, że niemal wszyscy lądują w Niemczech - mówił Knaus. Jego zdaniem, obniżenie standardów postępowania z uchodźcami w Niemczech tak, by ten kraj przestał być atrakcyjnym miejscem, nie wchodzi w rachubę ze względu na niemiecką konstytucję, sądy i polityczną kulturę. Odnosząc się do postawy krajów Grupy Wyszehradzkiej, Knaus przyznał, że propozycja przymusowej relokacji była "pierwotnym błędem" Komisji Europejskiej, która niczego nie nauczyła się z fiaska systemu z Dublina. Jego zdaniem, w praktyce "nie ma kompletnie żadnego znaczenia", czy Niemcom uda się przekazać Węgrom lub Polsce tysiąc, czy dwa tysiące uchodźców w ciągu roku. - Tym bardziej, że nie mamy pojęcia, jak nie dopuścić do tego, żeby ponownie do nas nie przyjechali. To była polityka symboliczna - wyjaśnił. Zdaniem Knausa, propozycja przymusowej relokacji wysunięta przez KE i PE zostanie na szczycie UE w tym tygodniu "ostatecznie pogrzebana". - I słusznie, bo była to propozycja bezsensowna- dodał. Niemieckie mrzonki relokacyjne Austriacki naukowiec zwrócił uwagę, że gdyby zrealizować system relokacji, Niemcy mogłyby przenieść w zeszłym roku 40 tys. z 220 tys. uchodźców do innych krajów - Polski, Rumunii czy Hiszpanii. -To całkowity absurd, nierealny pomysł. Czy w niemieckim MSW jest chociażby jedna osoba, która wierzy w powodzenie tego planu? Wierzy w to, że Niemcy wyślą do Polski 10 tys. osób i że one tam pozostaną? - pytał Knaus. Szef ESI powiedział, że Kraje Wyszehradzkie "stanęły na czele protestu" i uczyniły z tego problemu "kwestię ideologiczną": za lub przeciw Europie, za lub przeciw solidarności. Niemcy powinny wycofać się z pomysłu relokacji - Niemcy, Francja i inne kraje powinny oświadczyć: rezygnujemy z tej propozycji, przestajemy się o to kłócić z Budapesztem i Warszawą - uważa Knaus. - W sprawach migracji Orban ma często rację - ocenia austriacki ekspert. Jego zdaniem, znacznie lepsza byłaby proponowana przez ESI "dobrowolna relokacja". UE powinna nagradzać finansowo gminy i samorządy, które dobrowolnie przyjmują uchodźców. - Nie kary, lecz pozytywne bodźce. Niektóre kraje wyszehradzkie byłyby skłonne dyskutować o takim dobrowolnym systemie - uważa naukowiec. Zdaniem Knausa, spór o uchodźców traktowany jest przez Polskę jako możliwość odwrócenia uwagi od innych problemów, przede wszystkim od ograniczania państwa prawa. - Z punktu widzenia Warszawy lepiej jest spierać się o kwoty uchodźców, gdzie ma merytorycznie rację, niż tłumaczyć się z zarzutów o demontaż państwa prawa i ograniczanie niezależności sądownictwa - powiedział Knaus. Jacek Lepiarz, Berlin