Deutsche Welle: Sekretarz stanu USA Mike Pompeo odwołał wizytę w Niemczech udając się do Iraku, by rozmawiać o Iranie. Iran wycofuje się częściowo z porozumienia nuklearnego. Co to oznacza? Oliver Meier*: Oznacza to, że dalej zaostrza się kryzys związany z realizacją porozumienia nuklearnego. Mamy do czynienia z sytuacją, w której konieczne jest dalsze podejmowanie wysiłków pozwalających uratować tę ważną umowę. Iran stworzył sytuację, w której działanie w myśl zasady: "dalej tak" nie wystarczy. Można mieć tylko nadzieję, że do głównych graczy dotrze, że konieczne są dalsze kroki. Iran nie powinien w rażący sposób naruszać porozumienia, USA powinny podjąć kroki w celu zredukowania ryzyka militarnej eskalacji, a Europejczycy powinni jeszcze raz robić wszystko, by zachęcić Iran do dotrzymania umowy. Widzi pan wzrost zagrożenia konfliktem wojennym? Na pewno w ostatnich tygodniach i miesiącach wzrosło ryzyko militarnej eskalacji. Ma to związek z tym, że USA uznały irańską Gwardię Rewolucyjną za organizację terrorystyczną, podnosząc tym samym ryzyko niechcianej eskalacji militarnej. W sumie wzrosła konfliktogenność po obu stronach. Dlaczego Iran wycofał się częściowo z porozumienia? Czy jest to próba przeciągnięcia UE na swoją stronę? Iran uzasadnia swoją decyzję tym, że chce ratować porozumienie i dlatego wywiera szczególny nacisk na Europejczyków. W opinii Iranu powinni oni więcej uczynić, by zapewnić Iranowi możliwość korzystania z korzyści handlowych wynikających z umowy. Taka jest logika Teheranu. Jest to oczywiście igranie z ogniem. Jeśli bowiem rzeczywiście zostanie stwierdzone, że doszło do znaczącego naruszenia porozumienia, wtedy Europejczycy będą mieli bardzo ograniczone pole manewru. UE zawsze dawała jasno do zrozumienia, że warunkiem tego, że poczuje się ona związana tym porozumieniem, jest pełne wdrożenie go przez Iran. Czy UE może sobie w ogóle pozwolić na opowiedzenie się po stronie Iranu i przeciwko USA? Wybranie jednej czy drugiej strony nie jest wcale takie proste. Iran jest problematycznym partnerem ze względu na jego aktywności w regionie oraz działania dot. rozmieszczania rakiet balistycznych. Europejczycy nie chcą i nie mogą wybierać między Iranem i USA. Przeciwnie, to porozumienie nuklearne miało dać podstawy do wspólnego budowania fundamentu, służącego rozpracowaniu konfliktów w tym regionie. Jednak warunkiem tego jest powrót USA do umowy. Można mieć tylko nadzieję, że po następnych wyborach Waszyngton zmieni kurs swojej polityki. Europejczycy odrzucili ultimatum prezydenta Hassana Rohaniego. To ultimatum jest w rzeczy samej problematyczne. Irańczycy powinni zaakceptować, że władza gospodarcza USA jest tak duża, że możliwości negocjacyjne Europejczyków są bardzo ograniczone. UE nie jest po prostu w stanie w ciągu 60 dni stworzyć warunków do przywrócenia handlu ropą naftową czy transakcji bankowych. Zamiast wywierać nacisk na Europejczyków, powinno się nadal podejmować próby stworzenia wspólnej płaszczyzny do tego, by średnioterminowo - w następnych miesiącach czy latach - taka działalność stała się możliwa. Pierwszy krok został już zrobiony przez założenie spółki specjalnego przeznaczenia INSTEX. I prowadzenie określonych interesów z Iranem stało się możliwe. Wprawdzie to skromny instrument, ale daje wyraźnie do zrozumienia, że istnieje polityczna wola uchylenia amerykańskich sankcji. A tak nawiasem mówiąc, Iran nie spełnił wszystkich warunków, by INSTEX mógł być w pełni wykorzystany. Jakie są szanse na porozumienie? Krótkoterminowo chodzi o to, by zapobiec militarnej eskalacji. Europejczycy powinni dobitnym symbolicznym gestem zasygnalizować Teheranowi, że są nadal zainteresowani współudziałem w porozumieniu nuklearnym. Sytuacja przypomina odrobinę tę z 2003 r., kiedy trzech ministrów spraw zagranicznych pojechało do Teheranu, by w ten sposób dać do zrozumienia USA, że są zainteresowani dyplomatycznym rozwiązaniem w sporze atomowym. Być może przyszła pora na podobny gest, a także mocny sygnał do Waszyngtonu, że nie ma gotowości na podtrzymanie konfrontacyjnego kursu wobec Iranu. Również, żeby pokazać, że nie będzie poparcia dla niezgodnej z prawem międzynarodowym akcji militarnej, także tej ze strony NATO. To mógłby być gest, który być może, krótkoterminowo by pomógł. *Oliver Meier jest samodzielnym kierownikiem grupy badawczej ds. polityki bezpieczeństwa przy Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie. Punktem ciężkości tych badań jest rozbrojenie dot. broni chemicznej i nuklearnej oraz kooperacyjna kontrola technologii zbrojeniowych.