Za aktualnym sporem o uchodźców, starających się przepłynąć na łodziach i pontonach przez Morze Śródziemne, kryje się o wiele większy spór o stały system kwot uchodźców rozdzielanych między państwa członkowskie UE. W rezultacie kryzysu migracyjnego z lat 2015/16 Niemcy zaproponowały pozostałym państwom unijnym za pośrednictwem Komisji Europejskiej wprowadzenie "mechanizmu solidarnego rozdzielania uchodźców". Do dziś jednak niektóre państwa UE, przede wszystkim Polska i Węgry, nie chcą się zobowiązać do przyjmowania u siebie migrantów w oparciu o to rozwiązanie. Zamiast tego proponują lepszą ochronę granic zewnętrznych UE, co jednak postępuje opieszale. Są jednak także jeszcze inne przeszkody i trudności do pokonania. W gruncie rzeczy w UE obowiązuje konwencja dublińska, regulująca zasady rozpatrywania wniosku o azyl przez państwa unijne. Pomimo wielu prób, od lat jednak nie udaje się jej zreformować tak, żeby stała się trwałym elementem polityki migracyjnej i azylowej UE. Na jej zreformowanie nalegają przede wszystkim państwa leżące nad Morzem Śródziemnym. Zgodnie z konwencją dublińską o uchodźców muszą zatroszczyć się te państwa, do których przybyli oni najpierw. W praktyce oznacza to, że dotyczy to głównie Grecji, Włoch i Hiszpanii. Wiele nadziei związanych jest tu z osobą nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej - Ursulą von der Leyen. Pakiet reform konwencji dublińskiej gotowy jest od lat. Być może Ursuli von der Leyen uda się wprowadzić go w życie. Co zrobić z uchodźcami na Morzu Śródziemnym? Sytuacja uchodźców usiłujących przedostać się do jednego z państw UE przez Morze Śródziemne uległa w ostatnich miesiącach pogorszeniu, ponieważ dotychczasowe rozwiązania unijne przestały obowiązywać. Po czterech latach, wiosną tego roku, zakończono unijną misję wojskową "Sophia". Uczestniczące w niej okręty uratowały na Morzu Śródziemnym tysiące uchodźców. Na jej przedłużenie nie zgodził się rząd Włoch, który uzasadnił swą postawę brakiem w UE stałego mechanizmu rozdziału migrantów. Tymczasem, uchodźcy wciąż napływają, dziś głównie na pokładzie prywatnych statków ratowniczych, które wyłowiły ich z Morza Śródziemnego. Ponieważ Włochy nie zezwalają im na zawinięcie do któregoś z ich portów, uchodźcy muszą tygodniami przebywać na pokładzie. W tym czasie państwa unijne na drodze swoistej "dyplomacji telefonicznej" starają się ustalić, które z nich przyjmie uratowanych uchodźców. Niemcy wielokrotnie wyrażały na to swoją gotowość. Tę trudną sytuację powinno ułatwić wkrótce wprowadzenie stałych kwot uchodźców, uratowanych na Morzu Śródziemnym, przyjmowanych przez niektóre państwa unijne. Podczas rozpoczynającego się w poniedziałek 21 września spotkania na Malcie, ministrowie spraw wewnętrznych Niemiec, Francji, Włoch i Malty oraz przedstawiciel Finlandii, sprawującej obecnie prezydencję w UE, i przedstawiciel Komisji Europejskiej przedyskutują tę sprawę. Szef niemieckiego MSW Horst Seehofer zadeklarował już, że Niemcy przyjmą jedną czwartą uchodźców uratowanych u wybrzeży Włoch. Do chwili wprowadzenia stałych kwot obowiązujących wszystkie państwa UE, takie tymczasowe rozwiązanie powinno przyczynić się do poprawy obecnej sytuacji. Niemcom bardzo zależy na ustanowieniu stałego systemu rozdziału uchodźców. Wcześniej, minister Seehofer był zwolennikiem budowy specjalnych obozów dla uchodźców w Afryce Północnej, w których przeprowadzano by postępowanie azylowe. Żadne z państw północnoafrykańskich nie wyraziło jednak zainteresowania tym pomysłem. Dlatego teraz Horst Seehofer wysunął nową propozycję, dobrze wiedząc, że ma ona charakter tymczasowy. Uzasadnione troski przed efektem przyciągania Mimo to także w Niemczech nie brakuje krytyków nowego pomysłu ministra spraw wewnętrznych, także w łonie koalicji CDU/CSU. Przewodniczący CDU w Turyngii Mike Mohring przestrzegł przed wprowadzaniem przez Niemcy jakichkolwiek zachęt, które mogłyby zwiększyć liczbę uchodźców napływających do Niemiec. Jego zdaniem takie prowizoryczne rozwiązania mogą przybrać ostatecznie charakter stały, co zwiększyłoby wpływy konserwatywnej i antyimigranckiej partii AfD. Alternatywa dla Niemiec wykorzystuje stale problematykę migrantów jako argument w sporach politycznych z innymi partiami w Bundestagu i poza nim. Zdaniem szefa frakcji CSU w Bawarii Thomasa Kreuzera, w niemieckiej polityce migracyjnej powinno się unikać składania jakichkolwiek obietnic. Do czego mogą one doprowadzić, okazało się podczas szczytowej fazy kryzysu migracyjnego w latach 2015/16. Sprawiły wówczas, że "setki tysięcy uchodźców wyruszyły w drogę do Niemiec", powiedział Kreuzer. Pomysł Seehofera przyjmowania w Niemczech jednej czwartej uchodźców uratowanych na Morzu Śródziemnym skrytykowały także partie FDP i AfD. Mając to na uwadze, Horst Seehofer zaprosił do Berlina przedstawicieli mediów na konferencję prasową, aby skorygować w ten sposób, jak to ujął, "błędne informacje" i opinie. Rząd federalny jest "odległy o lata świetlne od zmiany swej polityki migracyjnej", oświadczył. W ciągu ostatnich 15 miesięcy Niemcy przyjęły u siebie 225 uchodźców wyłowionych z wód Morza Śródziemnego. W stosunku do kolejnych 340 uchodźców trwa postępowanie, które zadecyduje o tym, czy zostaną przyjęci przez Niemcy czy też nie. W tej sytuacji nie można zatem mówić o otwarciu przez Niemcy śluzy dla uchodźców. W tym roku Niemcy przyjmą u siebie prawdopodobnie od 140 do 150 tysięcy migrantów, dodał. Seehofer obiecał, że uczyni się wszystko aby uniknąć "efektu przyciągania" uchodźców. Ci, którzy obawiają się ich wzmożonego napływu, powinni "zapomnieć o swoich troskach", powiedział. Nie może być mowy o statkach ratowniczych z rozbitkami na pokładzie, kursujących wahadłowo od wybrzeży Libii do włoskich portów. Seehofer zapowiedział podjęcie rozmów z organizacjami pozarządowymi, utrzymującymi takie statki, i zdecydowanie odrzucił jakiekolwiek działania "wspierające bezpośrednio lub pośrednio" przemytników migrantów między Afryką i Europą. Jak liczna jest migracyjna "koalicja chętnych"? Berlin liczy się z około tuzinem państw, które gotowe są poprzeć projekt wprowadzenia stałych kwot rozdziału uchodźców. Pozostałe państwa unijne są przeciwne takiemu rozwiązaniu, co obecnie uznaje się jednak za mniej problematyczne, niż uważano do tej pory. Seehofer wspiera koncepcję, jak to ujął, "elastycznej solidarności". Państwa, które nie chcą uczestniczyć w projekcie wprowadzenia stałych kwot rozdziału uchodźców, mogą wnieść do niego swój personel, policjantów oraz wspierać go finansowo. Oczekiwanie, że zechce w nim uczestniczyć 27 państw członkowskich UE, nie jest naszym celem, podkreślił szef niemieckiego MSW. Jak wysoka będzie niemiecka kwota, okaże się najprawdopodobniej na początku października. Unijna rada ministrów spraw wewnętrznych zajmie się tym na posiedzeniu zaplanowanym na 8 października. Dopiero wtedy będzie jasne, ile państw UE będzie uczestniczyć w tym projekcie i jaki odsetek uchodźców trafi do Niemiec, wyjaśnił Seehofer. Gdyby wszystkie państwa unijne były gotowe w nim wziąć udział, niemiecka kwota wynosiłaby zapewne 22 procent.