Taki wniosek wypływa z warszawskiej konferencji z udziałem wybitnych prawników i historyków "Reparacje od Niemiec po II wojnie światowej w świetle prawa międzynarodowego". Asumpt ku temu dała świeżo wydana książka - pod tym samym tytułem - profesorów Jana Barcza i Jerzego Kranza, głównych doradców rządu RP w negocjacjach traktatowych z właśnie zjednoczonymi Niemcami na początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Rosja zagarnęła część reparacji dla Polski Na mocy Umowy Poczdamskiej (1945) zwycięskie mocarstwa miały odebrać reparacje ze swych stref okupacyjnych, Polska zaś miała otrzymać swój udział poprzez Związek Radziecki z jego strefy. Jak zauważył prof. Witold Góralski, rachmistrze Stalina stwierdzili, że w wyniku przejęcia ziem zachodnich i północnych Polska wzbogaciła się o 9,6 mld dolarów w cenach z roku 1939, gdy utracone kresy wschodnie wyceniono na 3,5 mld dolarów... Część tej różnicy Polska zmuszona została "zrekompensować" milionami ton węgla, dostarczonymi do ZSRR. Rozstrzygnięcia prawnomiędzynarodowe stanowią, że przedwojenne terytoria wschodnie Rzeszy są składową częścią reparacji łącznie z majątkiem prywatnym, pozostawionym na tych terenach. Ale w publicystyce nierzadko abstrahuje się od tego faktu, czemu sprzyja brak po polskiej stronie określenia lub bodaj szacunku wartości przejętych ziem i mienia. Uwaga zwolenników roszczeń koncentruje się na negacji zrzeczenia się reparacji przez PRL w 1953 roku. Nastąpiło to pod naciskiem - czy zgoła przymusem - Moskwy, by ułatwić egzystencję NRD, w którą przeistoczyła się radziecka strefa okupacyjna. W aspekcie moralnym sprawa jest nie do obrony i nawet w NRD odnotowano próbę dania temu wyrazu. Prof. Krzysztof Ruchniewicz odkrył w niemieckich archiwach dokumenty wskazujące, że w 1959 roku kościoły protestanckie w NRD prowadziły zbiórkę pieniędzy na rzecz polskich ofiar zbrodni wojennych. Zebraną kwotę przekazano ambasadzie PRL. Na wieść o tym enerdowskie MSZ zażądało "zwrotu jałmużny", co też nastąpiło. Nawiązując natomiast do obecnych koncepcji roszczeń wobec Niemiec, autorzy książki konkludują: "Nie ma szans na powrót do roszczeń reparacyjnych w formule poczdamskiej. Traktat 2 + 4 z 1990 roku zamknął ostatecznie tę sprawę, a zwołanie obecnie konferencji, skupiającej 4 byłe mocarstwa, sprzymierzone z okresu drugiej wojny światowej, względnie konferencji w jeszcze szerszym składzie, jest nierealistyczne". Nie można po prostu umyć rąk Odrębny rozdział to roszczenia indywidualne. W tych sprawach nie zwracano się do NRD z oczywistych powodów politycznych. RFN przyjęła wprawdzie regulacje, określające zobowiązania odszkodowawcze, ale tylko wobec obywateli państw zachodnich i ofiar Holocaustu. Nie było stosunków dyplomatycznych z państwami Europy środkowo-wschodniej, nie było dialogu, trwała zimna wojna. W tej części starego kontynentu osoby pokrzywdzone nie miały prawnych możliwości dochodzenia roszczeń. Gdy nadeszły przełomowe lata 1989-90, z punktu widzenia prawa niemieckiego i międzynarodowego przestały już istnieć (przedawnienie) formalne procedury, które pozwoliłyby skutecznie dochodzić roszczeń indywidualnych. - Droga stricte prawna jest ślepa - podkreśla prof. Barcz. I dodaje: - Jeśli ktoś jest prawnikiem, a wskazuje tę drogę, to działa nieodpowiedzialnie albo ma złe intencje. To czysty populizm. - Również droga amerykańska, a więc występowanie z pozwami zbiorowymi przed sądami USA, została zamknięta w 2000 roku w ramach porozumień, określanych mianem pokoju prawnego. Od przełomowych lat 90-tych istnieje jednak furtka, którą otwiera "formuła pragmatyczna". Są bowiem sytuacje, gdy jedna strona (polska) nie może skapitulować, choć brak możliwości podejmowania kroków prawnych, a strona druga (niemiecka) z tego samego powodu nie może tak po prostu umyć rąk. Wtedy daje o sobie znać imperatyw moralny. Jak odmówić można wsparcia ofiarom zbrodni hitlerowskich, które wymagają pomocy, a z takich czy innych przyczyn nie otrzymały jej nigdy przedtem? - Tej formuły - wyjaśnia Jan Barcz - nie ograniczają żadne przesłanki prawne ani terminy. - Tę ideę ilustruje, założona w 2000 roku i zaopatrywana przez źródła rządowe i przemysł RFN, Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość. W latach 2014-15 sfinalizowano umowę, na mocy której przekazywane są "świadczenia socjalne dla żyjących jeszcze osób, świadczących pracę przymusową w gettach". Autorzy książki zestawili sumy, jakie wpłynęły na konto polskich ofiar od owych lat przełomu. Było to - w następstwie dwóch rund negocjacji - 6 mld złotych, rozdzielonych przez Fundację Polsko- Niemieckie Pojednanie, 500 mln DM - na podstawie porozumienia z 1991 roku - oraz 1,812 mld DM w rezultacie porozumienia z 2000 roku. Austria przekazała ze swej strony 42,7 mln euro. Łączna kwota znacznie przewyższa wypłaty dla innych poszkodowanych z państw Europy środkowo- wschodniej. Stanowi blisko 20 proc. wszystkich tego rodzaju świadczeń, wypłaconych przez RFN po roku 1991. Redakcja Polska "Deutsche Welle"