To media są winne, bo w szczycie kryzysu migracyjnego pouczały społeczeństwo w sposób będący na rękę kanclerz Angeli Merkel. Zapomniały o swoim podstawowym zadaniu, jakim jest tłumaczenie skomplikowanych procesów z zachowaniem odpowiedniego dystansu. Zamiast tego, prezentowały linię rządową i narzuciły społeczeństwu "kulturę gościnności". Redaktor jako pedagog Opisane powyżej zarzuty nie są nowe, ale dotychczas pochodziły one ze środowiska prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Teraz formułują je autorzy poważnego naukowego opracowania, którzy przyjrzeli się temu, jak niemieckie gazety pisały o kryzysie migracyjnym. Po przeanalizowaniu tysięcy artykułów prasowych, głównie z czterech największych gazet - "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ), "Sueddeutsche Zeitung" (SZ), "Die Welt" i "Bild" - autorzy badania dochodzą do wniosku, że dziennikarze zachowywali się jak wychowawcy społeczeństwa, zamiast krytycznie relacjonować. Zakrojone na szeroką skalę badanie, przeprowadzone przez Hamburg Media School oraz Uniwersytet w Lipsku, można uznać za reprezentatywne, bo objęło także artykuły 85 gazet regionalnych. Badanie sfinansowała bliska związkom zawodowym fundacja Otto-Brennera. Autorzy podkreślają, że kto pomiędzy lutym 2015 a marcem 2016 roku krytycznie wypowiadał się o napływie uchodźców, od razu oskarżany był o ksenofobię. Z moralnym impetem Także opinie tej części społeczeństwa, która krytycznie odnosiła się do napływu imigrantów, nie zostały potraktowane odpowiednio poważnie w prowadzonej debacie. Badacze zwrócili też uwagę na fakt, że z dużą intensywnością odnoszono się do moralności. Jak czytamy, temat uchodźców został potraktowany z nadmiarem idealistycznego sentymentalizmu, a z niedoborem krytycznych pytań wobec osób odpowiedzialnych za sytuację. W rzeczy samej, spośród 35 tys. przebadanych artykułów, tylko 6 procent stanowiły teksty pogłębione researchem. Dotyczy to głównie wiodących gazet: FAZ, SZ oraz "Die Welt". Co piąty tekst zamieszony w tych czasopismach miał wydźwięk komentujący. "To niezwykle dużo" - konstatuje kierujący badaniami medioznawca Michael Haller. Brak krytycznego dystansu Autorzy badania dodają, że relacjonując kryzys migracyjny, w karygodny sposób zaniedbano podmioty odgrywające w tamtym czasie kluczową rolę. Wolontariuszom i poszczególnym instytucjom zajmującym się uchodźcami poświęcono jedynie 3,5 proc. tekstów redakcyjnych. Także eksperci, którzy mogliby coś powiedzieć, choćby o etnicznych osobliwościach przybyszów, pojawili się zaledwie w jednym na sto artykułów. Zamiast tego, ten wielce kontrowersyjny temat społeczny potraktowano niemal abstrakcyjnie, jako temat zinstytucjonalizowanej polityki. Z analizy wynika ponadto, że 43 procent wszystkich rozmówców, pojawiających się w artykułach, stanowili przedstawiciele rządu, ministerstw albo partii. Politycy partii Zielonych mogli wypowiadać się na łamach gazet dwukrotnie częściej niż politycy Lewicy. Przedstawiciele AfD nie występowali w artykułach prawie wcale. Polityka i prasa w "komunikacyjnej bańce" Autorzy opracowania piszą w nim o dominacji politycznych elit, które z pomocą mediów - w tym wypadku prasy drukowanej - zawładnęły tematem. I to w sposób będący na rękę partiom tworzącym koalicję rządową. W połowie tekstów nie zachowano krytycznego dystansu. Co gorsza, polityka i media, w sprawie uchodźców, znalazły się w zamkniętej komunikacyjnej bańce. Wielu wykluczonych określało ją jako "mainstream" albo "prasa systemowa". Badanie wykazało, że w 83 proc. przebadane gazety pisały pozytywnie o tematyce uchodźczej i w ten sposób wpływały na obraz "kultury gościnności". O osobach wyrażających wątpliwości i obawy, wspominano tylko na marginesie. Raport z przykrymi konsekwencjami Portal Zeit.de, który nie brał udziału w badaniu, ocenia, że przygotowany raport sprawia wrażenie, jakby jego autorzy chcieli chwycić branżę medialną za frak i poważnie nią wstrząsnąć. To wrażenie wzmacnia się, gdy przeczyta się część dotyczącą medialnej reakcji na wydarzenia z nocy sylwestrowej w Kolonii. To naruszenie "kultury gościnności" wywołało u wielu dziennikarzy korektę kursu w sprawie napływu migrantów. "Powstaje wrażenie, że wielu dziennikarzy chce teraz nadrobić to, co wcześniej zaniedbało" - piszą autorzy. Raport nie jest wolny od sprzeczności, ale mimo wszystko jest policzkiem dla mediów. Tym bardziej, że główne tezy badania można odnieść także do dziennikarstwa telewizyjnego. Volker WagenerRedakcja Polska Deutsche Welle