Następnie przypomina sytuację, gdy w styczniu na demonstracji KOD przed budynkiem telewizji publicznej TVP padło z głośników nazwisko Kurski, czemu towarzyszyły okrzyki niezadowolenia tłumu. Wtedy któryś z organizatorów demonstracji odkrył w tłumie Jarosława Kurskiego i zwracając się do niego per Jacek poprosił go na scenę. Jarosław Kurski, zanim zaczął przemawiać, najpierw się przedstawił. Swoje spontaniczne wystąpienie zakończył stwierdzeniem, że "nie wszyscy Kurscy są źli". "Od tego dnia, nikt nie myli go więcej z młodszym bratem Jackiem Kurskim, dla którego wtedy przeznaczone były okrzyki niechęci z tłumu" - pisze publicysta. W jego opinii, rozdarcie Polski i mediów można wyjaśnić na przykładzie braci Jarosława i Jacka Kurskich, którzy, mimo że są bardzo do siebie fizycznie podobni, "nie mogliby być bardziej różni niż są". "W Polsce bracia stali się symbolem podziału społeczeństwa" - wskazuje Piotr Heller. Jacek Kurski reprezentuje konserwatywny PiS i od stycznia dzięki nowej ustawie medialnej jest szefem telewizji publicznej. Starszy Jarosław jest zastępcą redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", walecznego i liberalnego dziennika ostro krytykującego zarówno rząd PiS jak i wspomnianą ustawę. Publicysta przypomina polityczną przeszłość braci, zaangażowanie w latach 80-tych w antyrządową działalność. Przypomina, że Jarosław Kurski został w 1989 r. rzecznikiem Lecha Wałęsy, ale w lipcu 1990 r. zrezygnował ze stanowiska, odszedł od polityki i został dziennikarzem. "Lipiec 1990 to moment, gdy drogi obu braci się rozchodzą" - pisze Piotr Heller. Zaznacza przy tym, że Jarosław Kurski nie chce mówić o szczegółach, a Jacek Kurski w ogóle odmówił odpowiedzi na pytania tygodnika "Die Zeit".W opinii Jarosława Kurskiego, aktualna sytuacja w Polsce "zagraża demokracji". W 1989 roku wyrósł w Polsce polityczny pluralizm, który jednak nie doprowadził do powstania centrum, lecz niczym rów podzielił społeczeństwo. "Po jednej stronie powstało środowisko liberalne zorientowane na Zachód oraz integrację europejską i tam znajduje się Jarosław. Po drugiej stronie powstał obóz PiS, konserwatywny i zainteresowany stworzeniem silnego państwa i po tej stronie jest Jacek" - wyjaśnia autor felietonu.Podobnie podzielone są media w Polsce. Telewidzowie, słuchacze radia i czytelnicy gazet opowiadają się za jednym z dwóch obozów. "Obóz PiS czyta "Gazetę Polską", słucha Radia Maryja oraz ogląda Telewizję "Trwam". Obóz liberalny chwyta za "Gazetę Wyborczą" i włącza programy TVP" - pisze Piotr Heller. Tyle że, jak konstatuje, "media publiczne nie mogą się podzielić, bo podział oznaczałby wystawienie ich na próbę wytrzymałości".Autor zauważa, że każda nowa ekipa rządowa usiłuje wpłynąć na media państwowe. Robiono to jednak okrężną drogą, bo dotąd działała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wybierana przez Sejm i prezydenta. Ta z kolei wyznaczała zarządy publicznych mediów. "Ale obecny rząd PiS nie musi pokonywać tej drogi", po tym jak wprowadził małą ustawę medialną i ma teraz "bezpośredni wpływ na medialny przekaz". Przygotowywana jest duża ustawa, ale szczegóły nie są jeszcze znane.Mała ustawa medialna zmieniła skład publicznych mediów. "Jednym z tych, którzy na tym korzystają, jest Jacek Kurski" - konstatuje publicysta "Die Zeit". Po drugiej stronie stoją takie osoby, jak były prezes Polskiego Radia Andrzej Siezieniewski, którego zwolniono. Autor pisze, że są dziennikarze jak Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, którzy twierdzą, że publiczna telewizja uprawiała w ostatnich latach propagandę i nie poświęcała dostatecznej uwagi aferom, jakich dopuszczał się rząd. "Zarzut szerzenia propagandy jest jednak trudny do udowodnienia" - twierdzi Piotr Heller i powołuje się przy tym na analizy Uniwersytetu Warszawskiego. Jak z nich wynika, podczas wyborów parlamentarnych 2015 to właśnie główne wydanie dziennika telewizyjnego TVP najlepiej informowało widzów. W przekazie nie dopatrzono się stronniczości. "Jednak obecnie, po wprowadzeniu nowej ustawy medialnej wiadomości TVP nie są już tak wyważone" - informuje publicysta. Rada programowa TVP do której należą przedstawiciele wszystkich obozów politycznych, zaleciła w lutym ponowne przeprowadzenie analizy dziennika telewizyjnego, zarzucając, że stał się jednostronny, ale szef TVP Jacek Kurski nie zamierza tego zrobić. Jak cytuje go jeden z portali internetowych, wiadomości dziennika telewizyjnego są wg Kurskiego pluralistyczne, uczciwe i wyważone. "'Uczciwe' to słowo, którego Jacek Kurski chętnie używa, by opisać swoją pracę" - konstatuje Piotr Heller. Jego brat Jarosław widzi to zupełnie inaczej. "Bracia Kurscy, jak się czyta, nie rozmawiają ze sobą" - kończy publicysta "Die Zeit".Opr. Alexandra Jarecka/Redakcja Polska Deutsche Welle