"Nie jest dobrze z solidarnością w Europie. Wielu zachodnich Europejczyków narzeka na prawicowo-nacjonalistyczne Polskę i Węgry. Jeszcze w czasie kryzysu euro, gdy w Grecji pokazywano wizerunki Merkel w nazistowskim mundurze, a niemieckie flagi publicznie palono, zaostrzył się ton pod adresem potężnych gospodarczo i rzekomo aroganckich Niemców. Wskutek prowadzonej przez Angelę Merkel polityki otwartych granic w wielu krajach jeszcze bardziej zaostrzyły się antyniemieckie nastroje. Włoski minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini zaatakował niemieckich idealistów, którzy jego zdaniem gardzą włoską suwerennością i włoskim prawem" - pisze we wtorek (13 sierpnia) komentator "Die Welt" Dirk Schuemer w artykule wstępnym. Klub kontrolowanej niezgody Dziennikarz podaje też przykłady innych konfliktów w Unii Europejskiej: wielu Katalończyków gardzi UE za to, że nie chciała mediować w ich sporze z centralnym rządem Hiszpanii. "Nawet funkcjonariusze i politycy UE w Brukseli denerwują się na 'wschodnich Europejczyków', którzy wprawdzie kasują dużo pieniędzy z funduszy strukturalnych, ale nie okazują solidarności przy przyjmowaniu imigrantów" - pisze gazeta. "Jednak o tym, że te same (wschodnioeuropejskie) kraje masowo tracą swoich dobrze wykształconych lekarzy i inżynierów na rzecz północnych i zachodnich państw UE i przez to w wielu częściach Bułgarii, Rumunii i Chorwacji panuje sytuacja kryzysowa, na szczytach UE się nie słyszy" - wskazuje autor. Jego zdaniem, w obecnych burzliwych czasach Unia Europejska działa jak "klub kontrolowanej niezgody". "Populistyczna Polska" nie istnieje Zdaniem autora artykułu, każdy sam powinien zadać sobie pytanie, czy jest odporny na uogólniającą krytykę poszczególnych narodów europejskich, jaką słyszy się w wiadomościach czy nawet z ust przedstawicieli rządów. "Jeżeli ktoś stosuje wobec siebie i swoich inne kryteria oceny niż wobec 'innych', sam chce być traktowany w specjalny sposób, a innych krytykuje, to sam tkwi w pułapce nacjonalistycznego myślenia" - uważa Schuemer. "Jeszcze jeden przykład: nie ma 'populistycznej Polski', bo bynajmniej nie wszyscy polscy obywatele głosowali na PiS. Kto utożsamia rząd jakiegoś kraju z wszystkimi jego mieszkańcami, narodem czy też ze wszystkimi jego politykami, postępuje w jawnie nacjonalistyczny sposób: tu my (ci dobrzy), tam inni (ci źli)" - pisze komentator "Die Welt". Jego zdaniem takie postępowanie tylko utrwala wzajemne uprzedzenia i stereotypy. Przestrzega też, by Europejczycy nie zapominali, iż "z nieliberalną i godną krytyki demokracją według pomysłu Viktora Orbana czy Matteo Salviniego o wiele więcej ich łączy niż z systemami politycznymi Iranu, Maroka czy Chin". "Parafrazując słowa Biblii: my, Europejczycy musimy przestać widzieć drzazgę we własnym oku, nie dostrzegając belki gdzie indziej. Często pomaga spojrzenie na historię (...) W przypadku na przykład Polski trzeba pamiętać o wszystkich krwawych napaściach i okupacji kraju przez nazistów i Sowietów, aby zrozumieć polską nieufność wobec jakiegoś centrum dowodzenia za granicą. Tak jest z każdym narodem UE i różnorodną historią. Każdy kraj myśli i reaguje inaczej" - podkreśla autor artykułu, dodając, że to właśnie tworzy różnorodność europejską.