We wrześniu 2015 kanclerz Merkel dla wielu była bohaterką, dla innych nieobliczalną polityk, bo jak zarzucali jej krytycy, nie potrafiła konsekwentnie uchronić Niemiec przed napływem uchodźców.Jak zbadał jeden z dziennikarzy "Die Welt", w decydujących dniach kryzysu uchodźczego we wrześniu 2015, rząd Niemiec nosił się z poważnym zamiarem zamknięcia granic kraju. Robin Alexander pisze w swojej książce "Die Getriebenen", która wkrótce ukaże się na niemieckim rynku, że Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych sformułowało wówczas odpowiedni rozkaz dla Policji Federalnej, lecz w ostatniej chwili jednak go zmieniło. Dramat na Dworcu Keleti 4 września 2015 decyzję o niezamykaniu granic kanclerz Merkel uzasadniała tym, że humanitarna sytuacja uchodźców, którzy utknęli na dworcu w Budapeszcie była zbyt paląca, by nie wpuścić ich do RFN. W następnych dniach rząd próbował ponoć jednak znów zapanować nad sytuacją na granicach.Według informacji uzyskanych przez dziennikarza "Die Welt", 12 września 2015 miała miejsce konferencja telefoniczna z udziałem kanclerz Merkel, szefa Urzędu Kanclerskiego Petera Altmeiera, szefa MSW Thomasa de Maiziere'a, szefa CSU Horsa Seehofera, szefa MSZ Franka-Waltera Steinmeiera oraz wicekanclerza Sigmara Gabriela. W czasie konferencji ustalono, że następnego dnia wprowadzone zostaną kontrole graniczne, oraz że uchodźcy nie będą przepuszczani przez granicę. MSW nie mogło dać wymaganej gwarancji W rozkazie do Policji Federalnej wyraźnie napisano, że służby graniczne mają odsyłać migrantów bez dokumentów także w przypadku, gdyby chcieli oni wystąpić o azyl. Aby sprostać gigantycznemu zadaniu zabezpieczenia granic Policja Federalna już nawet nocą autobusami i helikopterami przerzucała funkcjonariuszy na granice. Jednak przed wypełnieniem rozkazu berlińskie MSW zaczęło mieć wątpliwości natury prawnej.Jak w swej książce wyjaśnia Robin Alexander, minister spraw wewnętrznych de Maiziere opuścił zespół planujący w MSW wypełnienie rozkazu, aby telefonicznie naradzić się z kanclerz Merkel. Szefowa rządu nie podjęła konkretnej decyzji tylko zażądała, by decyzja o zamknięciu granic miała podstawy prawne, i by można było bronić jej przed sądem. Chodziło też o to, by nie pojawiły się drastyczne zdjęcia działań policji i wojska przeciwko uchodźcom, które mogłyby zaszokować opinię publiczną.W drugiej rozmowie telefonicznej szef MSW ponoć także nie uzyskał jednoznacznej decyzji partnerów koalicyjnych. Grupa naradzająca się w MSW doszła do wniosku, że niemożliwe jest udzielenie wymaganej gwarancji prawnej, w związku z czym złagodzono rozkaz przystąpienia do działań przez Policje Federalna. Zdecydowano o wprowadzeniu kontroli granicznych, lecz osoby zgłaszające na granicy zamiar wystąpienia o azyl miały być wpuszczany do Niemiec, niezależnie od tego, skąd przybywały."Bez wymaganych gwarancji ani kanclerz, ani minister spraw wewnętrznych nie byli gotowi do zarządzenia zamknięcia granic, co zostało ustalone z partnerem koalicyjnym poprzedniego dnia" - pisze "Welt am Sonntag" awizując ukazanie się na rynku książki "Die Getriebenen", wyjaśniającej sytuację w kulminacyjnym momencie kryzysu uchodźczego.KNA / Małgorzata Matzke