Odessa pozdrawia "Donalda Cooka". Niszczyciel amerykańskiej marynarki wojennej, stacjonujący na co dzień w Hiszpanii i wyposażony w system obrony przeciwrakietowej, często widywany jest ostatnio na Morzu Czarnym. W styczniu okręt zawitał do Batumi na ćwiczenia z gruzińską strażą przybrzeżną. Teraz zacumował w porcie w Odessie. Pod koniec lutego na jego pokładzie doszło do spotkania ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenki z amerykańskim specjalnym pełnomocnikiem ds. Ukrainy Kurtem Volkerem. Poroszenko mówił, że obecność "Donalda Cooka" w Odessie to "ważny sygnał pod adresem Kremla, pokazujący, że Krym jest ukraiński, a w regionie może odbywać się wolna żegluga". Bez większego rozgłosu, ale pod dokładną rosyjską obserwacją, NATO zwiększa swoją obecność na Morzu Czarnym. Obok niszczyciela "Donald Cook" w regionie przebywa też Stały Zespół Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 2 (SNMCMG2), dowodzony obecnie przez Niemców. W styczniu w regionie krążył amerykański okręt desantowy USS Fort McHenry. Wcześniej brytyjski okręt rozpoznawczy HMS Echo. NATO reaguje na incydent Sojusz Północnoatlantycki reaguje w ten sposób na incydent w Cieśninie Kerczeńskiej, do którego doszło pod koniec listopada ubiegłego roku. U wybrzeży zaanektowanego przez Rosję Półwyspu Krymskiego Rosjanie zajęli siłą trzy ukraińskie jednostki. Deborah Sander z londyńskiego King's College oceniła w rozmowie z Deutsche Welle, że Europa dość ospale zareagowała na drodze dyplomatycznej na ten incydent. Dlatego teraz zdecydowano się na bardziej militarną odpowiedź, stawiając na zwiększoną obecność okrętów. "Nieformalnie tą operacją kierują Stany Zjednoczone" - mówi Sanders, dodając, że USA chcą wysłać Moskwie jasny sygnał, iż Morze Czarne nie jest rosyjskim akwenem. Ekspertka zaznacza, że układ sił w basenie Morza Czarnego zmienił się ostatnio na korzyść Rosji, a Ukraina obawia się blokady swojego najważniejszego portu w Odessie, gdzie po aneksji Krymu, stacjonuje ukraińska marynarka wojenna. Turcja, będąca członkiem NATO, jest bardziej zachowawcza jeśli chodzi o swoją flotę. "Ankara musi rozkładać swoje siły pomiędzy Morzę Czarne a Śródziemne. Wobec sytuacji w Syrii i swojej zależności energetycznej od Rosji, Turcja zdecydowała się nie traktować Morza Czarnego priorytetowo" - mówi Sanders. Poza tym, ze względu na napięcia w relacjach między Turcją a USA, istnieje ryzyko oddalenia się Turcji od NATO, choć pojawiają się także sygnały mogące zwiastować coś zupełnie innego. Zanim "Donald Cook" przybył do Odessy, przeprowadził wspólne manewry z turecką fregatą. Rosyjskie żądania "Można powiedzieć, że z powodu rosyjskiego zachowania Morze Czarne zyskało na znaczeniu" - mówi w wywiadzie dla Deutsche Welle Hans Joachim Stricker, niemiecki wiceadmirał w stanie spoczynku. Jego zdaniem Rosja wiele razy wyraźnie pokazała, że Morze Czarne i Morze Azowskie mają dla niej szczególne znaczenie i że nikt nie powinien się tam "kręcić". "W żaden sposób nie można takiej postawy zaakceptować" - mówi Stricker. Przypomina on o koncepcji nazywanej A2/AD (Anti Access/Area Denial), która zakłada, że zwiększając własne możliwości wojskowe można zablokować przeciwnikowi dostęp do danego obszaru. Jak mówi, właśnie to zrobiła Rosja, zwiększając obecność na Krymie i stacjonując tam nowe rakiety. Zdaniem Strickera, zwiększona obecność jednostek NATO na Morzu Czarnym jest sygnałem zwrotnym w stronę moskiewskich aspiracji. Konwencja z Montreux W połowie lutego sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że Sojusz rozważa dalsze poszerzanie obecności w basenie Morza Czarnego. Rosyjscy politycy uznali to za prowokację. Pole manewru NATO ogranicza jednak Konwencja z Montreux. Ta umowa z 1936 roku dała Trucji całkowitą kontrolę nad Bosforem. Okręty wojenne krajów, które nie mają wybrzeża czarnomorskiego, mogą znajdować się na Morzu Czarnym maksymalnie 21 dni. Także tonaż okrętów jest ograniczony. "Uważamy, że sytuacja militarna na Morzu Czarnym jest bardzo daleka od tej sprzed prawie 100 lat, gdy podpisano układ - powiedział stały przedstawiciel Ukrainy przy NATO Wadym Prystajko. Żałuje on, że z powodu umowy, duże jednostki natowskie tak rzadko mogą wpływać na Morze Czarne. Prystajko podkreśla, że w reakcji na incydent w Cieśninie Kerczeńskiej Ukraina prosi swoich partnerów o dalsze zwiększanie obecności. - Pokazałoby to Rosji, że plany podboju Morza Czarnego i plany wyparcia stamtąd Ukrainy, nie wspominając już o Morzu Azowskim, spotkają się z międzynarodową reakcją" - powiedział. Redakcja Polska "Deutsche Welle"