Nie potwierdziły się obawy zachodnich polityków i komentatorów, że amerykański prezydent będzie chciał w Warszawie wbić klin w Unię Europejską. - Rozumiem te obawy, ale nic takiego nie usłyszałem. To dobrze - mówi w rozmowie z Deutsche Welle były ambasador USA w Warszawie Daniel Fried. W szczególności nie usłyszał on żadnych "antyniemieckich odniesień", których bardzo się obawiał. - Tego na szczęście nie było - potwierdza Janusz Onyszkiewicz, minister obrony narodowej w rządach Hanny Suchockiej i Jerzego Buzka. - Wręcz przeciwnie, cały czas była mowa o wadze relacji transatlantyckich. I o tym, jak ważna jest silna Europa nie tylko dla krajów europejskich, ale i dla świata. Było też wreszcie w warszawskim przemówieniu Donalda Trumpa "dosyć jasne" odniesienie do artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego, według którego atak na któregokolwiek z członków NATO traktowany jest przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same, w myśl zasady "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". - Chociaż było to powiedziane tak troszkę en passant, w przelocie - zaznacza Onyszkiewicz. Zielone światło dla Polski - Prezydent Trump wspomniał o artykule 5 nie tylko w wystąpieniu na placu Krasińskich, ale i podczas spotkania z prezydentem Dudą - zwraca uwagę Łukasz Jasina z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Nie wspomniał jednak o gwarancjach wojskowych USA dla Polski. Prezydent Andrzej Duda potwierdził wręcz, że ten temat w ogóle się nie pojawił. - Ale za to jest gwarancja, że siły amerykańskie, które już w Polsce się znajdują, w niej pozostaną. Pojawiła się współpraca wojskowa, sprzedaż broni, nowych modeli rakiet Patriot - podkreśla Jasina. - Nigdy bowiem nie jest tak, że dostajemy wszystko, na czym nam zależało. Ale mamy za to parę sukcesów, które warto mocniej przywołać. Mówiąc wprost, jest bardzo dobry początek - uważa ekspert warszawskiego think tanku, którego zdaniem Donald Trump zapalił zielone światło dla Polski. Misja nie na kilka tygodni - My, jako NATO, nigdy nie mieliśmy wątpliwości - mówi Robert Pszczel z kwatery głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego o stosunku Waszyngtonu do traktatowych zobowiązań USA, a zwłaszcza artykułu 5. - Dla nas najważniejsze są czyny - dodaje i wskazuje, że w tych właśnie dniach natowskie siły na flance wschodniej osiągnęły pełną zdolność bojową. Zdaniem Pszczela wielonarodowe siły natowskie zostaną tam "tak długo, jak długo będą potrzebne." - Nie przyjechały tu na kilka tygodni. Ta misja nie ma daty zakończenia. Ona będzie wynikała z sytuacji i potrzeb, które zdefiniują sojusznicy - zapewnia. Za mało o Rosji... - Myślę, że prezydent mógł więcej powiedzieć o zagrożeniu, jakie stwarza Rosja, nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Europy - uważa ambasador Daniel Fried. Tego samego zdania jest Janusz Onyszkiewicz. - Rosja została bowiem określona jako kraj, który działa w sposób destabilizujący, ale nie jako potencjalne zagrożenie, któremu trzeba się przeciwstawić - mówi były minister obrony RP. - Ale i o Ukrainie mógł powiedzieć znacznie więcej. Szczególnie tu, w Polsce - dodaje były ambasador USA w Warszawie. ...i bardzo dużo o Polsce Sporą część swojego przemówienia na placu Krasińskich w Warszawie amerykański prezydent poświęcił bohaterom Powstania Warszawskiego, pod pomnikiem których przemawiał. - Prezydent Trump zaskoczył mnie opowieścią naszej tragicznej historii, wprowadzając ją niejako na salony światowej pamięci. Tego nam do tej pory brakowało - podkreśla Łukasz Jasina z PISM. Aureliusz M. Pędziwol, Redakcja Polska Deutsche Welle