Schlund poinformował w kwietniu br. administrację Bundestagu o swoich zamiarach. W liście do dyrektora parlamentu Horsta Rissego deputowany AfD zapowiedział, że "zamierza na terenie Federacji Rosyjskiej otworzyć swoje biuro". O planach posła pisze w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik "Spiegel". Jak zaznaczył w uzasadnieniu, dobro niemiecko-rosyjskich relacji "leży mu na sercu". Wspomniał też o swoim udziale w pracach niemiecko-rosyjskiej grupy parlamentarnej. Z tego powodu - pisze Schlund - chciałby utrzymywać bezpośrednie kontakty z oficjalnymi rosyjskimi instytucjami oraz organizacjami społecznymi, a także osobami prywatnymi. Bundestag ma zastrzeżenia "Spiegel" pisze, że władzom Bundestagu nie spodobał się pomysł posła. W pisemnej odpowiedzi Risse pouczył Schlunda, że biura poselskie członków Bundestagu mogą działać wyłącznie na terenach, na których obowiązuje niemiecka konstytucja. Taki projekt jest sprzeczny ponadto z kompetencjami niemieckiego rządu mającego wyłączność na utrzymywanie kontaktów z oficjalnymi placówkami innych państw. W przypadku otwarcia osobistego biura za granicą, co jest "prywatną sprawą", poseł Bundestagu nie ma prawa do posługiwania się symbolami państwowymi RFN i nie może w kontaktach biznesowych czy zawodowych powoływać się na mandat parlamentarzysty. "Spiegel" nadmienia, że Schlund ożeniony jest z Rosjanką. Poseł AfD należał do grupy deputowanych tej partii, która na zaproszenie Moskwy uczestniczyła w charakterze obserwatorów w wyborach prezydenckich w Rosji. "Bronimy Rosji w Bundestagu" - cytuje Schlunda rosyjska agencja propagandowa "Sputnik". 52-letni polityk był oficerem armii NRD. Obecnie jest lekarzem ortopedą. W Bundestagu AfD domaga się rezygnacji z sankcji wobec Rosji. Przedstawiciele tej partii wizytowali wbrew stanowisku UE i Ukrainy okupowany przez Rosję Krym. Redakcja Polska Deutsche Welle