Po wielu latach dyplomatycznych nacisków ze strony USA Niemcy przyjęły byłego strażnika z obozu SS w Trawnikach Jakoba Palija. Jak podaje gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" samolot wojskowy z 95-letnim mężczyzną na pokładzie wylądował we wtorek rano na lotnisku w Duesseldorfie. Ma on trafić do jednego z domów opieki w Nadrenii Północnej-Westfalii. Stany Zjednoczone od dawna próbowały pozbyć się żyjącego w Nowym Jorku Palija, któremu w 2003 roku odebrano amerykańskie obywatelstwo. Wcześniej wyszło na jaw, że Palij, emigrując do USA w 1949 roku, sfałszował swój życiorys i zataił fakt współpracy z SS. Ani Niemcy, ani, jak informuje gazeta "Bild" Polska i Ukraina, nie chciały jednak przyjąć bezpaństwowca. Teraz Berlin ugiął się pod naciskiem Waszyngtonu. Jak podają niemieckie media, administracja Donalda Trumpa wywierała w tej sprawie bardzo dużą presję na Niemcy. Pomocnik esesmanów Jakob Palij urodził się w 1923 roku w Piadykach w należącym wówczas do Polski województwie stanisławowskim. Większość jego mieszkańców stanowili Ukraińcy. W 1943 roku Palij służył jako strażnik w obozie SS w Trawnikach niedaleko Lublina. W tym samym roku obóz został zlikwidowany, a jego więźniowie zgładzeni. Zginęło wówczas około 6 tysięcy osób. Palij znajduje się na liście najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy nazistowskich Centrum Szymona Wiesenthala. Jakob Palij utrzymuje, że służył w Trawnikach pod przymusem i był odpowiedzialny jedynie za patrolowanie okolicy. Mężczyzna przekonuje, że nie miał udziału w żadnych zbrodniach wojennych. "Wzięli mnie kiedy miałem 18 lat, wiedziałem, że zabiją mnie i moją rodzinę jeśli odmówię. Nigdy nie miałem na sobie nawet nazistowskiego munduru" - mówił w 2003 roku gazecie "New York Times". Dyrektor specjalnej grupy śledczej amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości Eli M. Rosenbaum oskarżał jednak Palija o bycie gorliwym pomocnikiem Niemców. "Był bardzo lojalny i służył do samego końca wojny, podczas gdy inni żołnierze dezerterowali na lewo i prawo" - mówił Rosenbaum. Jest mało prawdopodobne, aby Jakob Palij musiał spodziewać się w Niemczech procesu. Jak podaje Frankfurter Allgemeine Zeitung, materiał dowodowy przeciwko niemu praktycznie nie istnieje. Inaczej niż w głośnej sprawie sądzonego w Niemczech Johna Demianiuka, w przypadku Palija nie zachowały się dokumenty takie jak obozowa legitymacja czy akta personalne. Także w USA Palijowi nie dało się wytoczyć procesu, bo zarzucane mu czyny nie zostały popełnione na terytorium Stanów Zjednoczonych. MSZ: Moralna odpowiedzialność Po ujawnieniu przeszłości Jakoba Palija przed jego domem w nowojorskiej dzielnicy Queens organizowano protesty. Środowiska żydowskie domagały się deportacji mężczyzny, ale żaden kraj nie chciał go przyjąć. Tłumacząc zmianę niemieckiego stanowiska w tej sprawie szef MSZ Niemiec Heiko Maas powiedział, że to moralny obowiązek jego kraju. "Nie uchylamy się od moralnych zobowiązań Niemiec, w których imieniu, pod rządami nazistów, wyrządzono najgorsze zbrodnie" - powiedział gazecie "Frankfurter Allgemeine Zeitung".