Białoruś: Za kraty z powodu zadrapania
Białoruski reżim Łukaszenki rozprawia się coraz brutalniej z opozycją. Protestujący są skazywani na kilka lat więzienia, nawet za drobne wykroczenia. Przykładem jest Białorusinka ze Szwajcarii.
- Każdy jej list kończy się słowami: Wierzcie! Bądźcie w stanie! Wygrajcie! (motto białoruskiej opozycji - red.) - mówi Gennadij Kassjan o swojej siostrze, Natallii Hersche. 52-latek przegląda listy, które wysłała mu z więzienia. "Dobrze mi idzie" - pisze i dodaje: "To, co na początku wydaje się być katastrofą, może później okazać się wielką, wielką szansą".
W swoim liście Natallia Hersche nie wspomina jednak ani słowem o tym, że w przepełnionej celi w areszcie śledczym Okrestino w Mińsku, gdzie spędziła kilka pierwszych tygodni, nie było materaców, a woda została zakręcona. Kassjan dowiedział się tego od innej byłej więźniarki, koszykarki białoruskiej reprezentacji Jeleny Leuczanki, która spędziła kilka dni w celi z Hersche i innymi uczestnikami protestów przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.
51-letnia Natallia Hersche pochodzi z Białorusi, ale od 12 lat mieszka z partnerem i dorosłą córką w Szwajcarii. We wrześniu pojechała na wakacje do ojczyzny, właściwie na 10 dni. Od prawie trzech miesięcy przebywa w białoruskim areszcie.
Hersche wzięła udział w wiecu protestacyjnym kobiet 19 września. Tego dnia została też aresztowana wraz z prawie 350 innymi protestującymi. Większość z nich została zabrana na posterunek policji, a następnie zwolniona. Z powodu wykroczenia Natallia musiała przez 15 dni pozostać w areszcie. Później wszczęto przeciwko niej postępowanie karne. 7 grudnia została skazana na dwa i pół roku pobytu w obozie za opieranie się policji. Podczas aresztowania rzekomo zerwała kominiarkę policjantowi, zadrapując mu skórę.