Marsz rozpoczął się w sobotę (27.07.2019) w południe w centrum Berlina zachodniego - na bulwarze Kurfuerstendamm, nieopodal dworca ZOO. Kawalkada blisko 100 pojazdów z tańczącymi na platformach uczestnikami oraz piesi wyruszyli w kierunku Bramy Brandenburskiej, gdzie po południu odbył się wiec kończący paradę. Własne pojazdy wystawiły między innymi niemiecki MSZ oraz ambasady USA i Holandii. Solidarność z Polską Solidarność z polskimi uczestnikami Marszu Równości, zaatakowanymi podczas marszu w Białymstoku przez chuliganów i nacjonalistów, wyraziła berlińska organizacja partii Die Linke (Lewica). Uczestnicy marszu nieśli zajmujący całą szerokość ulicy baner z napisem "New York, Berlin lub Białystok. Wasza odwaga jest zaraźliwa". - Nie możemy milczeć, gdy w Polsce nacjonaliści atakują osoby o innej orientacji seksualnej. To karygodne zachowanie, nie do zaakceptowania we wspólnej Europie - mówili działacze Lewicy. Wydarzenia w Białymstoku piętnował wcześniej sekretarz stanu w niemieckim MSZ Michael Roth. "Protestujemy i rozmawiamy o tym (z Polską) bardzo poważnie. Poruszam ten temat w każdej rozmowie z moim polskim odpowiednikiem. Dla niektórych (w Polsce) jestem chodzącą prowokacją. Każdy wie, że jestem gejem" - mówił Roth w wywiadzie dla "Die Welt". Roth zastrzegł, że na przezwyciężenie uprzedzeń w konserwatywnym społeczeństwie, takim jak polskie, które było długo rządzone przez "staroswiecką, autorytarną i strasznie kołtuńską" komunistyczną dyktaturę, wymaga czasu. - Nie zmieni się to z dnia na dzień - powiedział. Wśród morza tęczowych flag dostrzec można było także narodowe polskie barwy. - Jest nas w tym roku 15 osób. Co roku spotykamy się na paradzie w Berlinie, żeby reprezentować Polskę i żeby pokazać, że Polska to nie PiS, lecz prawdziwi ludzie i my też jesteśmy prawdziwi - powiedział Deutsche Welle Tomasz Siara, prezes Stowarzyszenia Bears of Poland, zamaszyście wymachując ogromnym biało-czerwonym sztandarem. Federacja Bears of Poland zrzesza polskie organizacje działające na rzecz społęczności LGBTQ. W tłumie nie brakło pojedynczych osób z Polski. - Jestem tutaj, bo jest fajnie, bo nie ma narodowców, bo jest bezpiecznie - mówiła Blanka Drozd-Demska z organizacji "Tęczowe Opole". Tęczowa Madonna Student teologii Wolfgang Beyer przyszedł na marsz z transparentem przedstawiającym Matkę Boską Częstochowską w aureoli o barwach LGBT. - Składam w ten sposób hołd Elżbiecie Podleśnej - powiedział Beyer dziennikarzowi Deutsche Welle. - Solidaryzuję się ze wszystkimi prześladowanymi z powodu orientacji seksualnej w Polsce i innych krajach. Jesteśmy wszyscy dziećmi Boga - podkreślił. Podleśna została w maju zatrzymana przez policję za rozlepianie plakatów z "tęczową Maryją". W tym roku liczna grupa działaczy LGBT reprezentowała Rosję i inne kraje byłego ZSRR, w tym Gruzję. - Nie damy się stłamsić, będziemy walczyć - zapewniali uczestnicy. Trochę historii Christopher Street Day (CSD) obchodzony jest na pamiątkę wydarzeń w Nowym Jorku sprzed pół wieku. 28 czerwca 1969 roku grupa homoseksualistów stawiła opór policji podczas próby zatrzymania ich w klubie Stonewall na nowojorskiej ulicy Christopher Street. Incydent doprowadził do wybuchu kilkudniowych protestów w Nowym Jorku i innych miastach USA. W Berlinie parada odbyła się po raz 41. Berlińska policja oszacowała liczbę uczestników marszu na 250 tys. Organizatorzy twierdzą, że w obchodach uczestniczyło łącznie milion osób. Część uczestników marszu była naga, inni ubrani byli w bardzo skąpe, wręcz symboliczne stroje. Przemoc nie maleje Po zakończeniu głównych uroczystości zabawa przeniosła się do klubów i dyskotek. Berlin stał się w latach 20. ubiegłego stulecia mekką gejów i lesbijek. Naziści po przejęciu władzy w 1933 roku wprowadzili drakońskie kary za homoseksualizm, a wiele osób o innej orientacji seksualnej zostało zamordowanych w obozach koncentracyjnych. Represyjne ustawy obowiązywały jeszcze przez długi czas po powstaniu RFN. Likwidowane były stopniowo. Homoseksualiści w Niemczech nadal padają ofiarą ataków. W 2018 roku tylko w Berlinie doszło do 225 incydentów, których podłożem była nienawiść do ludzi o innej orientacji seksualnej. Wspierająca homoseksualistów organizacja Maneo odnotowała aż 382 takie przypadki, co oznacza wzrost o jedną trzecią w ciągu dwóch lat. Jacek Lepiarz, Redakcja Polska Deutche Welle