Dziś kanclerz Niemiec przedstawiła Bundestagowi stanowisko swojego rządu w sprawie strategii NATO. Jak powiedziała, decyzje te to tylko reakcja na działania Rosji, która naruszyła cudze terytorium i prawo międzynarodowe. - To głęboko zaniepokoiło naszych partnerów na Wschodzie. Potrzebują oni ze strony Sojuszu jednoznacznej gwarancji - mówiła.W piątek i sobotę Merkel wraz z innymi przywódcami państw NATO weźmie udział w dwudniowym szczycie w Warszawie, kontynuacji szczytu walijskiego z 2014 roku. Szefowie państw sojuszu mają na nim zaaprobować porozumienia o wzmocnieniu obecności w Europie Wschodniej - w odpowiedzi na wojnę wywołaną przez Rosję na Ukrainie i bezprawne odłączenie od Ukrainy Krymu. Ustalono m.in., że na wschodniej flance NATO, obejmującej Polskę i państwa bałtyckie, stacjonować będą cztery bataliony (4 tys. - ok. 800-1000 żołnierzy na kraj) plus sprzęt dostarczony przez Amerykanów. Merkel: To konieczność - To ważne, ponieważ stwierdziliśmy w Sojuszu, że nie wystarczy zdolność do szybkiego przenoszenia wojsk. Konieczna jest także bardziej znacząca obecność na miejscu - powiedziała Merkel w swoim przemówieniu w Bundestagu.Jak podkreśliła, solidarność sojuszników, zapisana w art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, to podstawa ich bezpieczeństwa: - Ta solidarność musi być i będzie widoczna i wiarygodna. Merkel w swoim wystąpieniu przyznała też, że przekaz Zachodu skierowany do Rosji jest podwójny: poza zabezpieczeniem Europy Wschodniej, które jest "środkiem obronnym" wobec tego, co już robi Rosja, NATO kieruje ofertę dialogu. Tylko od Moskwy zależy, czy ją przyjmie - jeśli tak, musi zrealizować porozumienia z Mińska ws. Ukrainy. - Te dwa przekazy nie tylko nie wykluczają się, lecz są ze sobą związane - dodała kanclerz.Reuters / Monika Margraf/Redakcja Polska Deutsche Welle