Z analizy przeprowadzonej przez amerykańskich ekspertów z ośrodka Rand Corporation wynika, że w przypadku niespodziewanego ataku Rosji, NATO mogłoby zmobilizować w pierwszych tygodniach niecałe 32 tys. żołnierzy, podczas gdy Rosja mogłaby skierować w rejon walk siły liczące 78 tys. żołnierzy. O istnieniu raportu poinformował w czwartek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Poważne dysproporcje Jeszcze większa dysproporcja sił istnieje w przypadku naziemnych systemów broni. W przypadku konfliktu, NATO mogłoby wysłać na wschodnią rubież 129 czołgów, podczas gdy Rosja ma do dyspozycji na tym odcinku operacyjnym 757 czołgów. W przypadku transporterów opancerzonych układ sił jest jeszcze bardziej niekorzystny dla NATO - 280: 1276. Porównanie potencjałów wojskowych wypada najgorzej w dziedzinie artylerii - w działach samobieżnych stosunek sił wynosi 1:11, a w armatach 1:270. Amerykańscy naukowcy tłumaczą istnienie tak dużych dysproporcji polityką NATO nastawioną od dłuższego czasu na misje stabilizacyjne na Bliskim Wschodzie, w Afganistanie i Afryce. Sojusz Północnoatlantycki inwestował głównie w szybkie i lekkie pojazdy oraz w piechotę. Natomiast Rosja, po uznanej jedynie za połowiczny sukces wojnie w Gruzji w 2008 roku, rozpoczęła modernizację ciężkiego sprzętu i położyła nacisk na szkolenie żołnierzy do walki z siłami zbrojnymi innych krajów - czytamy w "FAZ". Nadzieja w lotnictwie Rand Corporation zastrzega, że pomimo zaniedbań w konflikcie z Rosją NATO nie byłoby całkowicie bez szans. Mocnym atutem zachodniego sojuszu jest lotnictwo. NATO dysponuje 5357 samolotami bojowymi, a Rosja tylko 1251, co pozwoliłoby Zachodowi na szybkie uzyskanie przewagi w powietrzu. Należy jednak wątpić, czy przewaga w powietrzu wystarczyłaby do odparcia rosyjskiego ataku - zaznaczają autorzy raportu. Zwracają uwagę na silną rosyjską obronę przeciwlotniczą. Amerykańscy analitycy uważają, że w zachodnim okręgu wojskowym Rosja posiada ponad 600 systemów rakietowych ziemia-powietrze groźnych dla niemal wszystkich typów zachodnich myśliwców. Jedynie najnowsze samoloty piątej generacji F-35 nie muszą obawiać się rosyjskich rakiet. NATO nie chce drażnić Moskwy W raporcie Rand Corporation mowa jest o paradoksalnej sytuacji - pomimo strategicznej przewagi wynikającej z większych wydatków wojskowych, liczby żołnierzy i systemów broni NATO nie jest w stanie zmienić na swoją korzyść układu sił na wschodniej flance. Zamiast tego, Bruksela stawia na "ostrożne zbrojenia i gotowość do dialogu". W głównej kwaterze NATO istnieją obawy, że zbyt szybkie wyrównanie potencjałów wojskowych mogłoby zostać uznane przez Rosję za akt agresji. "Nikt nie chce tego" - pisze "FAZ". Wojskowa przewaga Rosji jest brana w rachubę. Raport Rand Corporation, a także sytuacja na wschodniej flance NATO ma być tematem dyskusji podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa MSC w przyszłym tygodniu w Monachium. Jacek Lepiarz, Berlin