Pani Helmsley, która zmarła w sierpniu ubiegłego roku w wieku 87 lat, zostawiła swojemu ulubieńcowi Kłopotowi 12 mln dol. Zgodnie z dwustronicową "deklaracją misji" cały jej fundusz charytatywny wart 5-8 mld dol. zostanie natomiast przeznaczony na opiekę nad psami - informują dwie osoby, które widziały ten dokument. To, czy psy rzeczywiście dostaną wszystkie te pieniądze, nie jest bynajmniej pewne. W deklaracji misji zapisano bowiem, że powiernicy funduszu mogą rozdzielić pieniądze zgodnie z własnym uznaniem, a poza tym zdaniem niektórych prawników dokument ten może nie mieć decydującego znaczenia, gdyż jego zapisy nie zostały włączone do testamentu pani Helmsley ani dokumentów jej funduszu. Wykonawcy woli pani Helmsley nie są zadowoleni z przecieku informacji dotyczących jej woli. Nie bez powodu. Kiedy w zeszłym roku rozniosły się pogłoski, że jej maltańczyk Kłopot jest najważniejszym spadkobiercą, pies zaczął dostawać pogróżki, że zostanie zabity. Objęto go wobec tego ochroną, która kosztuje 200 000 dol. rocznie. O losie pieniędzy ze spadku zadecyduje po części także pani sędzia Renee R. Roth z zajmującego się sprawami spadkowymi sądu nowojorskiego. Ostatnio wykazała ona gotowość zmniejszenia funduszu dla Kłopota do 2 mln i przekazania reszty na fundację charytatywną. Zgodziła się także na zawarcie ugody między powiernikami a dwojgiem wnuków pani Helmsley, których nie uwzględniono w testamencie. Dostaną oni po 6 mln dol. Powiernicy mogą rozdysponować pieniądze na psy na różne sposoby. Różne organizacje realizują programy poświęcone psom, np. ratowaniu porzuconych lub maltretowanych zwierząt. Poza tym mogą przekazać środki na finansowanie szkół weterynaryjnych lub badania nad psimi chorobami. Przekazanie miliardów psom nie było jedynym dziwactwem pośmiertnej woli pani Helmsley. Nakazała ona także, by jej nagrobek był raz do roku czyszczony parowo lub na kwaśno.