Papier toaletowy szary, miękki, perforowany, wykonany z czystej celulozy, osiem sztuk w opakowaniu można kupić już za niecałe 4,5 zł. Niby niewiele, ale okazuje się, że jest w stołecznej SM artykułem pożądanym. I to tak bardzo, że funkcjonariusze zabierają przydzielone im na służbę rolki papieru do domów. O procederze zrobiło się głośno, gdy rzecz w mocnych słowach określiła zastępca komendanta ds. logistyki Danuta Cimaszewska. Gdy dowiedziała się o tym, miała powiedzieć (cytat oryginalny): "O szesnastej jak ci ten strażnik, wiesz, z tym papierem, no właśnie tym szarym, o którym mówicie, tak on idzie do domu i targa je do domu, to mnie po prostu jest trochę wstyd, że on jest moim kolegą. Tak naprawdę, że jest takim gó....zjadem. Bo tak naprawdę to ile kosztuje ta rolka papieru, dwa złote?". Cytat pochodzi z pisma, jakie strażnicy wysłali do komendanta SM. Funkcjonariuszy nie oburzyło, że ich koledzy wynoszą do domów papier, lecz to, że wynoszących zastępca komendanta brzydko nazwała.