Największe szkody w organizmie Brytyjczyka wywołała jednak szara koperta, która pewnego dnia wylądowała pod drzwiami rekonwalescenta. Znajdował się w niej rachunek na 500 funtów za naprawy szkód jakie ludzkie ciało wyrządziło autobusowi. Co więcej, gdyby pan Green nie zechciał rozstać się z pieniędzmi, grożono wyższą karą i surowymi konsekwencjami w sądzie . Właśnie tam Brytyjczyk zamierza dochodzić sprawiedliwości. Jego zdaniem to skandal by ofiara musiała najpierw cierpieć, a następnie płacić swemu oprawcy za atak. Tymczasem stanowisko właścicieli autobusu jest proste. Gdyby Pan Green uważał jak chodzi, nie doszłoby do wypadku. Autobus - podobnie jak człowiek - jeśli nie jeździ, nie zarabia. A kiedy nie zarabia, to kosztuje.