- Właśnie miałem wsadzić moje psy do samochodu po zakończonym spacerze, gdy nagle szczotki przejeżdżającej maszyny wciągnęły, będącego jeszcze na smyczy, Gingera - relacjonuje wypadek smutny właściciel. Kierowca pojazdu nawet się nie zauważył wypadku, natomiast zszokowany właściciel psa przez chwilę też nie był zdolny do żadnej reakcji. Dopiero chwilę później, właściciel wraz z przyjaciółmi udali się za pojazdem w celu odzyskania zwłok pupila. Przedsiębiorstwo odpowiedzialne za sprzątanie ulic przeprosiło za "rzadki i nieszczęśliwy wypadek".