Media przypominają, że 66 lat temu amerykański bombowiec typu B-36 wyrzucił bombę atomową do Pacyfiku, ponieważ zapaliły mu się trzy z sześciu silników. Maszyna rozbiła się w drodze z Alaski do Teksasu. Zginęło pięciu członków załogi, dwunastu uratowało się dzięki skokom na spadochronie. Wiadomo było, że bomba nie była uzbrojona wkładem z plutonu. Przypuszczano, że eksplodowała w oceanie. W 1950 roku amerykańskie władze nie podały zadania bombowca, ale po latach mówiono, że miał on symulować atak nuklearny na San Francisco, a na pokładzie miał bombę Mark VI o wadze blisko pięciu ton. To ładunek podobny do bomby atomowej, która w 1945 roku została zrzucona na Nagasaki i zabiła 39 tysięcy ludzi.