Dziś odbyła się oficjalna prezentacja gigantycznego muralu, wykonanego z inspiracji krakowskiego Muzeum Narodowego. Reprodukcja dzieła Jaremianki - jak nazywano Marię Jaremę w środowisku artystycznym - ma ok. 10 m szerokości i 30 m wysokości. Barwny mural jest doskonale widoczny z pobliskiej drogi krajowej, a nawet z samolotów pasażerskich podchodzących do lądowania na lotnisko w Balicach. Z pomysłem wykonania muralu wyszło Muzeum Narodowe w Krakowie (MNK), które po wycofaniu się miasta z pomocy finansowej, także zapłaciło za wykonanie malowidła. W listopadzie przypada setna rocznica urodzin i 50. rocznica śmierci Jaremianki. Z tej okazji krakowscy muzealnicy postanowili upamiętnić postać związanej z Krakowem artystki i jednocześnie przybliżyć ją krakowianom. Zwłaszcza mieszkańcom dzielnicy Azory, gdzie jedna z ulic nosi imię malarki. To przy tej właśnie ulicy stoi blok, na którym powstało malowidło. - Tą akcją chcemy zwrócić uwagę mieszkańców na patronkę ulicy, przy której mieszkają. Sądzę, że ludzie zabiegani za swoimi sprawami mogą nie wiedzieć, że wspaniała awangardowa artystka jest patronką ich ulicy - powiedziała na konferencji prasowej dyrektor MNK, Zofia Gołubiew. Muzeum przygotowało foldery z biografią i reprodukcjami prac artystki, które dostarczono do skrzynek pocztowych mieszkańców bloku przy ul. Marii Jaremy. Ulotki są jednocześnie zaproszeniem uczestników tego nietypowego wernisażu do bezpłatnych odwiedzin Galerii Sztuki Polskiej XX wieku MNK, gdzie eksponowane są dzieła Jaremianki. Pomysłodawczyni akcji Agata Małodobry z MNK, do zreprodukowania na bloku wybrała fragment obrazu "Penetracje" z 1956 r. - To jeden z najwspanialszych przykładów polskiej sztuki abstrakcyjnej. Feeria radosnych barw w kontrastowych zestawieniach i ekspresyjna kompozycja, doskonale sprawdza się jako dekoracja ścienna w powiększonej skali - ocenia. Agata Małodobry przeczytała na konferencji fragment notatek Jaremianki z lat 50.: - Malarstwo nowoczesne wyszło na ulice, wspięło się na bloki nowoczesnej architektury, przeciekło przez cienką ścianę żelbetonu, przestało mówić szeptem, krzyczy do ludzkich mas. - Nie znałam tego cytatu, to nie on mnie zainspirował. Dopiero kiedy już projekt był w toku, dotarłam do tych notatek i byłam naprawdę zachwycona. W jakimś sensie jest to spełnienie woli Marii Jaremy - oceniła Małodobry. Władze Spółdzielni Mieszkaniowej "Krakus" chcą ten cytat z Jaremianki umieścić pod malowidłem. Wiceprezes Jadwiga Waliszewska powiedziała dziennikarzom, że władze spółdzielni nie wahały się, czy zgodzić się na inicjatywę muzealników. Dodała, że sztuka Jaremianki już wpłynęła na codzienność, bo zdecydowała o doborze barw, jakie zostaną użyte przy malowaniu - szarej dotąd - całej elewacji bloku. Wątpliwości nie mieli też spadkobiercy Marii Jaremy - syn Aleksander Filipowicz i jego żona Maria. Zgodzili się na bezpłatne zreprodukowanie obrazu w wielkim formacie. Był tylko jeden warunek. - Początkowo planowano inną ścianę, ale rosły przed nią drzewa, na co powiedziałem, że nie ma mowy o ich wycinaniu, bo moja matka nie życzyłaby sobie, żeby wycinać drzewa z powodu jej obrazów - powiedział Filipowicz. Budynek przy ul. Jaremy 1-15 pochodzi z lat 60. XX w. Mieszka w nim ponad 800 osób. Nazywany jest "tysięcznikiem", bo składa się z tysiąca pomieszczeń. Malowanie muralu zajęło krakowskim alpinistom trzy tygodnie, zużyli do tego prawie 100 litrów farby. Maria Jarema urodziła się 1908 r. w Starym Samborze. Zajmowała się malarstwem, grafiką, scenografią, projektowaniem kostiumów i rzeźbą. Związana była z Grupą Krakowską, współpracowała też z Teatrem Cricot 2. Tadeusza Kantora. W okresie socrealizmu jej twórczość, jak i innych "nowoczesnych", została potępiona. Jaremianka próbowała bronić awangardy przed władzami, ale bezskutecznie. W 1953 r. rozczarowana, podarła i wyrzuciła przez okno swoją partyjną legitymację. Zmarła na białaczkę w 1958 r. W tym samym roku jej prace zostały nagrodzone na Biennale Sztuki w Wenecji.