Kiedy koncert fortepianowy zakłócony został przez dzwonek telefonu komórkowego, pianista uniósł się znad fortepianu, zbiegł ze sceny i zanim znikł za kulisami zdążył jeszcze pouczyć publiczność, żeby kaszel i inne hałasy zostawiła sobie na przerwę w koncercie. - Dzieci w szkole zachowują się lepiej - powiedział pianista do żądnych sensacji krytyków. - Mozart to wymagający kompozytor, my też mamy prawo wymagać pewnego szacunku dla publiczności - dodał. Organizatorzy koncertu podkreślają, że wirtuoz tylko na kilka minut przerwał swój koncert, by - jak to ujęto - ostudzić nieco głowę. Jeden z krytyków muzycznych szkockiego dziennika był pełen podziwu dla reakcji artysty. Zauważył, że publiczność zamiast pójść na koncert, mogła równie dobrze pójść do zoo, gdzie panuje kakofonia różnych dźwięków.