Czarnoskóry wykładowca zaciągnął dług w listopadzie ubiegłego roku. Obiecał wtedy, że odda pieniądze w ciągu dwóch miesięcy. Ponieważ czas mijał, a gotówki nie było, student postanowił w dość oryginalny sposób nakłonić dłużnika do zwrotu należności. Wraz z innym mężczyzną śledził wykładowcę. Gdy ten wieczorem zatrzymał swój samochód na obrzeżach Wrocławia, do auta wtargnęli dwaj napastnicy. Wywieźli nauczyciela na drugi koniec miasta i kazali mu wsiąść do bagażnika. Następnie skierowali się do pobliskiej Oławy. W czasie jazdy, wykładowcy udało się otworzyć bagażnik i machając rękami, zwrócić na siebie uwagę kierowcy jadącego z tyłu samochodu. Gdy ten zaczął mrugać długimi światłami zaniepokojeni porywacze zjechali na pobocze. Wtedy wykładowca wyskoczył z bagażnika i uciekł. Podczas przesłuchania zeznał, że rzeczywiście był winien studentowi 10 tysięcy złotych, ale porywacze zabrali mu marynarkę, w której było znacznie więcej, bo aż 46 tysięcy. Student o marynarce nic nie wie, a jego wspólnik zniknął bez śladu.