Media podały, że proces odbył się w tym tygodniu w prawdziwej sali sądu w Bergamo, na północy Włoch, z inicjatywy m.in. ruchu Slow Food, krzewiącego zdrowe odżywianie się i kuchnię, opartą na regionalnych tradycjach kulinarnych. Proces zakończył się uniewinnieniem "oskarżonego" przez skład sędziowski, któremu przewodniczył przedstawiciel Slow Food z Mediolanu Carlo Casti. Podczas rozprawy, prowadzonej zgodnie z zasadami procesu sądowego przytoczono argumenty, przemawiające - zdaniem oskarżycieli - przeciwko nadmiernej konsumpcji mięsa. Podstawowym było to, że zwiększa ona ryzyko poważnych chorób kardiologicznych. Jako kolejny wskazano, że prowadzi też do ogromnej nierównowagi w środowisku, o czym świadczy fakt, że aby do handlu trafił jeden befsztyk trzeba na wszystkich etapach od rzeźni do sprzedaży zużyć 4 tysiące litrów wody. W opinii oskarżycieli kolejnym niepokojącym aspektem zaburzeń równowagi ekologicznej na tym tle jest przykład Ameryki Środkowej, gdzie w ostatnich dekadach wycięto 25 procent lasów, by zrobić miejsce dla hodowli bydła. Poza tym - mówili oskarżyciele - ogromne ilości zboża przeznaczane są na paszę dla zwierząt hodowlanych zamiast na walkę z głodem na świecie, zwłaszcza obecnie w Rogu Afryki. Z argumentem tym wystąpili eksperci organizacji humanitarnej Cesvi z Bergamo, którzy byli jednym z promotorów "procesu". Przeciwnicy mięsa wyrażali przekonanie, że trzeba ograniczyć jego spożycie, by ratować planetę. W czasie rozprawy, toczącej się w obecności ławy przysięgłych obrona wskazywała zaś między innymi na tysiące lat tradycji, która stoi za jedzeniem potraw mięsnych oraz na ich wartości odżywcze. W słowie końcowym prezes organizacji Cesvi Giangi Milesi apelował o krzewienie bardziej zrównoważonej kultury spożycia. Po apelu tym, który miał pogodzić przeciwników i zwolenników mięsa, zostało ono uniewinnione.