Jego dzieło "Chronicon pontificum et imperatorum" stało się w owych latach głównym podręcznikiem historii powszechnej dla wielu pokoleń wyspiarskich czytelników. Dotyczyło dziejów od Chrystusa do 1277 roku, przedstawiając równolegle historię papiestwa i cesarstwa. W treści przemycał Marcin informacje z historii Polski. Można tam było znaleźć zarówno opowieści o św. Wojciechu, jak i najeździe Mongołów na nasz kraj i śmierci Henryka Pobożnego w bitwie pod Legnicą w 1241 roku. Popularność księgi trwała aż do XVI wieku. Na zapisach Polaka oparło się w tym czasie wielu tutejszych kronikarzy, kopiując je niekiedy wprost. Przed publikacją dzieła Marcina obraz wiedzy o nas nie przedstawiał się wesoło. Najwięksi kronikarze Albionu, tacy jak: Gerwazy z Tilbury, autor "Otia Imperialia", czy jeden z najznamienitszych angielskich uczonych średniowiecznych Roger Bacon widzą nasz rejon kontynentu nieodmiennie jako Scytię. Tę natomiast utożsamiano wówczas na zachodzie z lądem dzikusów, kompletnych nieokrzesańców, tudzież notorycznych pijusów oraz rzezimieszków. Gerwazy nie omieszkał przy opisie naszego kraju, zwanego niekiedy i tutaj Sarmacją, zamieścić cytatu z innego "uczonego" europejskiego, Izydora z Sewilli: "Sarmacja jest krajem dziwacznych ludzi, zwanych Sarmatami". Cóż "dziwaczni" to jeszcze nie tragedia w porównaniu z wizerunkiem Rusinów. Tych ujął Gerwazy jako kompletnych leniwców, zajmujących się głównie polowaniem oraz jakżeby inaczej - piciem! Jestem ciekaw, czy Marcin spopularyzował nieco wiedzę o naszym kraju, czy też jego wysiłki spaliły na panewce, a miejscowa ludność dysponuje nadal informacjami z zamierzchłych, "przedmarcinowych" czasów? Oceńcie sami. Piotr Miś, Link Polska Magazine