Kenneth Anderson siedział przy stoliku tuż przy oknie. Siła uderzenia auta, które nagle "wjechało" do restauracji była dość duża, jednak mężczyźnie nic się nie stało. Lekko zdezorientowany otrzepał się tylko z pyłu i spokojnie wyszedł z lokalu. - Lekarze nie mogli uwierzyć, że nic mi się nie stało. Nie mam żadnych złamań, tylko parę siniaków - powiedział Anderson po wypadku. Samochodem kierowała 60-letnia kobieta, która - jak twierdzi - zasłabła za kierownicą. Jej również nic się nie stało.