Mer tłumaczy, że zaczyna brakować miejsca na lokalnym cmentarzu. Sporo wolnego terenu ma pobliska baza wojskowa, ale resort obrony nie chce przekazać go miastu, bo znajduje się tam skład amunicji. Władze uprzedziły więc mieszkańców, że muszą żyć wiecznie, bo nie widzą innego rozwiązania. Mer podpisał w tej sprawie oficjalne miejskie rozporządzenie, by zaprotestować przeciwko obojętności rządu. A ten, mimo jego licznych interwencji, nie spieszy się z pomocą w rozwiązaniu tego egzystencjalnego problemu. W swoim rozporządzeniu mer ostrzegł też, że kto nie zastosuje się do bezwzględnego nakazu życia wiecznego, zostanie surowo ukarany. Nie sprecyzował jednak, co grozi buntownikom.