Gdy 55-letnia Julia High spytała dzikich lokatorów - pięcioro dorosłych i troje dzieci - co robią w jej domu, usłyszała, że wynajęli go od syna właścicielki, która niestety zmarła. Pokazali nawet "umowę najmu". - Przecież żyję, nie jestem mężatką i nie mam syna - podkreśliła w rozmowie z mediami wstrząśnięta High, do której dom należy od 30 lat. Dom był splądrowany i zdewastowany, nieproszeni goście wystroili się w ubrania z szafy pani High, popijali jej wino, opróżnili lodówkę. Już następnego dnia Julia High, pracownica służby imigracyjnej, uzyskała sądowy nakaz eksmisji i policja uwolniła ją od dzikich lokatorów. Na razie zamieszkała u przyjaciół, ponieważ dom wymaga napraw. "Daily Mail" pisze, że po eksmisji romska rodzina przeniosła się dwie przecznice dalej i zamieszkała w pustym domu, należącym do pewnego lekarza, który kupił go w marcu, ale jeszcze się nie wprowadził, zamierzając najpierw przeprowadzić remont.