Kiedy do wagonu weszli kontrolerzy, okazało się, że Tony Blair nie ma biletu. Nie miał też - jak twierdził, zakłopotany - przy sobie gotówki, żeby zapłacić 24 i pół funta za przejazd. Z pomocą przyjść chciał Blairowi ochroniarz, który gotów był pokryć koszta biletu byłego premiera, kontrolerzy jednak zdecydowali, że wyjątkowo darują gapowiczowi Blairowi ten przejazd. Agencja AFP, bolejąc nad ubóstwem byłego premiera, którego, jak widać, nie stać na bilet oblicza, ile Blair zarobił po złożeniu urzędu premiera w czerwcu zeszłego roku. Wychodzi na to, że jednak stać: na samych odczytach i wykładach - czytamy - zarobił około miliona dolarów, nie licząc innych, bardzo lukratywnych posad (między innymi w banku JP Morgan i szwajcarskiej Zurich Financial Services. ZS