W zeszłą sobotę (15 września) w południe ludzi przestraszył odgłos wybuchu i wyraźnie widoczna na niebie kula ognia. Wielu podejrzewało, że to katastrofa lotnicza. Miejscowość znajduje się w Andach, a konkretnie w departamencie Puno, w pobliżu granicy z Boliwią. Od tego czasu mieszkańcy wioski uskarżają się na wywołane dziwnym zapachem bóle głowy i wymioty - powiedział peruwiańskiemu radiu RPP Jorge Loprez, przedstawiciel miejscowego wydziału zdrowia. Hospitalizowano również 7 policjantów, którzy udali się na wizję lokalną. Przed przyjęciem do szpitala podano im tlen. Na miejsce katastrofy wysłano ekipę ratowniczą i ekspertów. Znaleziono krater o średnicy 30 i głębokości 6 metrów. Z otworu wydobywała się wrząca woda. Wokół leżały odłamki skały i popiół. Tubylcy byli bardzo zaniepokojeni - poinformował inny przedstawiciel władz, Marco Limache. Okoliczni mieszkańcy obawiają się, że nękające ich objawy to efekt napromieniowania. Sprawa jest na tyle poważna, że na miejsce upadku udadzą się ekperci Instytutu Geofizycznego. José Ishitsuka Iba, szef obserwatorium astronomicznego, które należy do Instytutu, nie wyklucza jednak, że tajemnicza choroba to... efekt psychozy, którym ulegli mieszkańcy. Przyznaje on, że meteoryty mogą nieść ze sobą radioaktywny materiał, jednak w Peru spadł niewielki meteoryt, a więc i materiału nie było dużo. Nie mógł on więc wpłynąć na zdrowie mieszkańców. Opinię o zbiorowej psychozie lub innym pochodzeniu objawów zdają się potwierdzać słowa Modesto Monoi, byłego prezesa Instytutu Energii Jądrowej. Jego zdaniem mieszkańcy wykazują efekty, które pojawiają się, gdy człowiek wystawiony jest na działanie dużej ilości siarki. A meteoryty siarki nie zawierają. Na miejsce upadku meteorytu wybierają się też lekarze z Departamentu Zdrowia z Puno. Anna Błońska