Decyzję w tej sprawie podjęła minister rynku pracy Hillevi Engström, po dzisiejszej, zwołanej w trybie pilnym naradzie w resorcie. Uznano, że dyrektor generalna Urzędu Pracy utraciła zaufanie władz. Ponieważ jej kontrakt kończy się za rok, będzie w tym czasie dyrektorem generalnym w kancelarii premiera. Na konferencji prasowej minister rynku pracy nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czym zwolniona urzędniczka będzie zajmowała się przez najbliższe miesiące. Zapewniła jedynie, że jej "kompetencje zostaną wykorzystane". Minister Engström nie wyjaśniła też powodów dymisji szefowej Urzędu Pracy. Ograniczyła się do enigmatycznego stwierdzenia, że "współpraca między zarządem a dyrektor generalną tej instytucji stała się niemożliwa". Tymczasem popularna gazeta "Aftonbladet" odkryła niedawno, że Angeles Bermudez-Svankvist miała gigantyczne rachunki za swój służbowy telefon komórkowy. Niewykluczone, że to właśnie przyczyniło się do jej zwolnienia. W ciągu półtora roku szefowa szwedzkiego Urzędu Pracy zdołała nabić rachunki na 311 tysięcy koron, czyli 150 tysięcy złotych. Większość tej kwoty to opłata za korzystanie z internetu. Okazało się bowiem, że pani Bermudez-Svankvist korzystała z sieci w swojej służbowej komórce także poza granicami Szwecji. Nie wiedziała jednak, że jeśli przebywając za granicą będzie miała stały dostęp do sieci - nawet z niej nie korzystając - to rachunki będą naprawdę wysokie. A podróży służbowych w ciągu półtora roku odbyła wiele, w tym do Stanów Zjednoczonych, Chin i na Tajwan.