- Ho, ho, ho. Jak wie każde anglosaskie dziecko - w ten właśnie rubaszny i dobrotliwy sposób śmieje się święty Mikołaj. Agencja pracy Westaff, która zatrudnia świętych Mikołajów, a następnie "wypożycza" ich centrom handlowym domagała się już od jakiegoś czasu, żeby Mikołajowie nie śmiali się "ho, ho, ho", tylko "ha, ha, ha". Dlaczego? Ano, dlatego, że słowo "ho" może kojarzyć się ze słowem "whore", które - z kolei - jest wulgarnym określeniem prostytutki. Wyrzucony z pracy Mikołaj, 70-letni John Oakes, jak sam twierdzi, zbuntował się przeciwko temu nowemu zarządzeniu i - pozostając wiernym starej tradycji - śmiał się "ho, ho, ho". Oakes mówi, że nie rozumie decyzji szefostwa. - Chcą zabić ducha świąt - zauważa. Jak jednak twierdzi rzecznik agencji Westaff Bert Jansz, Oakes został zwolniony za swoje ogólne zachowanie, a nie dlatego, że śmiał się "ho, ho, ho".