Sytuację uratowało jedynie to, że intruzowi nie udało się postawić stopy w "dojo" - w "świętej strefie walki" - o czym zapewniła natychmiast Japończyków Narodowa Federacja Sumo. Kobietom - tradycyjnie jako "istotom nieczystym" - od setek lat kategorycznie zakazany jest wstęp na arenę, gdzie toczą się walki. Do XIX wieku paniom nie wolno było nawet przyglądać się turniejom sumo. Zakaz obecności niewiast na ringu nadal przestrzegany jest niezwykle rygorystycznie i gdy np. okazało się, że po lokalnych rozgrywkach mającym wręczać zawodnikom sumo nagrody burmistrzem Osaki jest kobieta, na arenę wysłano jej zastępcę - mężczyznę. Kobieta, która wtargnęła w środę na arenę transmitowanych przez główne stacje telewizji japońskiej walk, została powstrzymana przez samych zapaśników. Po przesłuchaniu przez policję została zwolniona i faktycznie nie wiadomo, co sprawiło, że zeszła z widowni na arenę. Czwartkowa prasa japońska, która szeroko opisała incydent, sugeruje, iż osoba ta nie jest zrównoważona psychicznie. Sumo - przypominający zapasy japoński sport narodowy - znane jest od VIII wieku. Walka odbywa się w "dojo" - kole o średnicy 4,55 metra. Sumo jak żaden inny sport obwarowane jest skomplikowanym ceremoniałem, wywodzącym się z czasów feudalnej Japonii. W ostatnich latach wśród czołowych zawodników sumo - których waga sięgać może nawet dwustu kilogramów - pojawiło się wielu cudzoziemców - Mongołów, Bułgarów czy Amerykanów. Najbardziej znanym w Japonii jest obecnie Mongoł o pseudonimie Asashoryu.