W trakcie przelewania gazu pracownik stacji stwierdził zbyt intensywny zapach gazu w powietrzu. Po otwarciu bagażnika okazało się, że w aucie nie ma zbiornika na gaz. Butla została zdemontowana do legalizacji, o czym kierowca pożyczonego auta nie wiedział. Wezwana na miejsce straż pożarna - jak dodał Sendecki - miała utrudnione zadanie. "Nawet niewielka iskra mogła spowodować wybuch. Płynny gaz w sporej ilości zalegał wciąż w bagażniku". Strażacy płynną substancję wylali na bruk, po czym zepchnęli auto na bezpieczną odległość. Gaz został otoczony pianą i monitorowany do czasu jego całkowitego wyparowania. Trwało to około dwóch godzin. Sprawą nieroztropnego kierowcy zajęła się policja. Prawdopodobnie odpowie on za narażenie życia lub zdrowia osób znajdujących się na stacji benzynowej.