Koji Aizawa jest stałym klientem salonu Yamamoto Mimikaki na przedmieściach Tokio. Ma swoją ulubioną asystentkę, Megumi, która zawsze wita go filiżanką gorącej, zielonej herbaty. On cicho kładzie głowę na jej kolanach, a ona zaczyna pracę - wydłubywanie wosku z uszu za pomocą cienkiej bambusowej łyżki. Yamamoto Mimikaki to jeden w salonów czyszczenia uszu, których liczba w Tokio rośnie w ogromnym tempie. Usługa, która zwykle jest wykonywana w tradycyjnym zakładzie fryzjerskim, w swej nowej formie przyciąga coraz większą ilość zestresowanych japońskich biznesmenów. Menadżer salonu, Koiichi Kawasaki, twierdzi, że w ciągu jednego dnia przychodzi do niego średnio trzydziestu do czterdziestu klientów, z których większość to mężczyźni w różnym wieku. Wielu Japończykom w dzieciństwie uszy czyściły ich matki, dlatego ta usługa przywołuje w nich miłe wspomnienia i działa kojąco na duszę. Choć z pozoru wcale tak nie wygląda, salony czyszczenia uszu nie mają nic wspólnego z agencjami towarzyskimi. Wśród wielu klientów czyszczenie uszu przez młode asystentki przeradza się w nałóg, który ciężko zrozumieć, jeśli nie spróbuje się samemu.