Trudno sobie wyobrazić, że w wodzie panuje taki hałas, ale zajmujący się akustyką Fabrizio Borsani z rzymskiego instytutu badawczego ICRAM stwierdził, że jego lęki podziela wielu naukowców, którzy zebrali się w sierpniu w Nyborgu, by przedyskutować ten ważki, wg nich, problem. Hałas szkodzi zwierzętom morskim bardziej, niż nam się wydaje. Jego wpływ nie ogranicza się do przepłaszania czy zmian w zakresie rozmnażania. Powoduje on uszkodzenia anatomiczne, a nawet śmierć - wyjaśnia Borsani. Wiele ssaków morskich i ryb to gatunki wrażliwe na dźwięk lub polegające na nim podczas nawigowania, komunikowania się, poszukiwania pożywienia czy partnera seksualnego. Podwodny hałas szczególnie zagraża rybom z pęcherzem pławnym [kostnoszkieletowym], np. dorszom, ponieważ mogą one eksplodować. Poza dorszami, w niekorzystnej sytuacji znajdują się także kiełbie, sole i łososie. Co "zaśmieca" wodną toń? Włoch wymienia kilku winnych: natężony ruch łodzi, morskie farmy wiatrowe, platformy wiertnicze i przybrzeżne budowy. To przestała być kwestia ochrony określonych gatunków, ponieważ hałas stał się również problemem dla hodowców ryb. Borsani przytoczył nawet przykład przedsiębiorców z Kanady i północnych stanów USA, którzy tuczą łososie w dryfujących sieciach z tworzywa sztucznego. Wspominają oni, że bliskość źródeł hałasu wpływa na rozmiary osiągane ostatecznie przez ryby. Anna Błońska