W 1975 roku Antonio Giannitti po przyjeździe z Neapolu do stolicy Piemontu złożył w tamtejszym kuratorium wniosek o zatrudnienie go jako szkolnego woźnego. Ponieważ nie otrzymał wówczas tej pracy, znalazł zatrudnienie gdzie indziej. Zmarł na zawał w 1992 roku. Przed kilkoma dniami jego syn Fabio otrzymał telegram, adresowany do ojca. Turyńskie kuratorium zawiadomiło go o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o przyjęcie do pracy w szkole, złożonego 32 lata temu, a nawet poinformowało, że może wybrać spośród kilku proponowanych mu placówek. Syn poszedł do władz oświatowych, by wyjaśnić tę, jak podkreśla, "anomalię". W kuratorium usłyszał, że wszystko jest w porządku, gdyż odpowiedziano właśnie teraz na wniosek z 1975 roku, a skoro ojciec, znalazłszy inną pracę, podania nie wycofał, uznano, że wciąż jest zainteresowany posadą woźnego. - Nie sposób skontrolować, czy wszyscy kandydaci wciąż żyją - powiedział włoskiej gazecie szef miejscowego wydziału oświaty.