Trunki z zagłębi przemysłu winiarskiego mogą zawdzięczać swoją sławę wielowiekowej tradycji i rzeczywistej doskonałości smaku, bywa też jednak, że "jadą na dobrej opinii" z przeszłości. Na taki właśnie pomysł wpadli restaurator Jean-Marc Speziale i winiarz Walter Valgalier z okolic Montpellier. Pierwszy z panów tłumaczy, że nietypowa i bardzo ryzykowna nazwa ma stanowić przewrotną reklamę dla niedocenianego wina langwedockiego. Butelka kosztuje 7 euro, a zapasy zaczęły się rozchodzić jak ciepłe bułeczki. Degustatorzy zgodnie doceniają różowe wino o owocowym bukiecie. Ponieważ jedni uznają je za wyśmienite, a inni za całkiem dobre, uśredniona nota uplasowałaby się gdzieś w okolicach alkoholu godnego uwagi. Autor: Anna Błońska