Byłaby to zwykła "yard sale", jakich pełno w całych Stanach Zjednoczonych, gdyby pani Lewis nie sprzedała niechcący prochów byłej żony swojego męża, które ten przechowywał w ceramicznej urnie w kształcie żółwika, stojącej na kominku. Mąż zdecydował się wsypać jej prochy do tak nietypowego pojemnika, ponieważ zmarła kobieta uwielbiała żółwie. Mąż pani Lewis spał, kiedy ta wyniosła żółwika na stojący na przydomowym ogródku stragan. Nie mając pojęcia, co jest w środku, sprzedała go niezidentyfikowanemu mężczyźnie za 50 centów. Wieczko żółwika nie dało się otworzyć, ale nabywca twierdził, że można podważyć je śrubokrętem, oderwać, a samego żółwika używać jako pojemnik na ciastka. Mąż pani Lewis, po przebudzeniu, wpadł we wściekłość. Teraz para apeluje do nabywcy żółwika o zwrot pamiątki. Na podstawie informacji z AP.