To już czwarta "Krwawa Głowa" Quinna, który od 1991 roku co cztery lata dokumentuje za pomocą takiej rzeźby oznaki starzenia. "Najpierw wykonuję formę mojej głowy, następnie co sześć tygodni udaję się na pobranie krwi, a kiedy uzbiera się jej dziesięć kwart, rozmrażam krew, wlewam ją do formy i zamrażam ponownie. Można więc powiedzieć, że moja praca przypomina kostkę lodu" - mówi Marc Quinn, artysta. Głowa wykonana w 2006 roku została niedawno zakupiona przez londyńską National Portrait Gallery. Chroni ją specjalny klosz, w którym temperatura utrzymuje się na poziomie minus 16 stopni Celsjusza. Już wkrótce Marc Quinn będzie musiał ponownie rozpocząć proces magazynowania swojej krwi, by za dwa lata móc wykonać kolejną rzeźbę. Jak mówi artysta, krew wykorzystana jako materiał ożywia dzieło sztuki. "Dla mnie rzeźby w brązie czy marmurze, jak również obrazy namalowane zwykłą farbą, nie mają w sobie nic rzeczywistego. Ja chciałem zrobić coś, co będzie bardziej prawdziwe" - mówi Quinn. W rzeźbie Quinna znajduje się więcej krwi, niż w ludzkim ciele. Dyrekcja galerii zapewnia jednak, że nowy eksponat daleki jest od brutalności. "Sama nazwa i pomysł wykonania z pewnością ma w sobie coś makabrycznego, ale kiedy na własne oczy oglądamy to dzieło sztuki i jego piękno, dostrzegamy wspaniałość koloru krwi dominującą nad tamtym wrażeniem. Jak dotąd nie spotkaliśmy się z negatywnymi reakcjami na ten eksponat" - uważa Rosie Broadley z National Portrait Gallery. "Krwawa Głowa" zajęła miejsce obok bardziej tradycyjnych portretów prezentowanych w londyńskiej galerii. Jej autor zapewnia, że co pięć lat będzie wykonywał nową - tak długo, jak pozwoli mu na to kondycja fizyczna. Tłum. Katarzyna Kasińska na podst. AFP