Friedman uważa za błędne przyjmowane obecnie niemal za pewnik twierdzenie, że to Chiny staną się za 100 lat jedną z potęg i głównym rywalem USA. Jego zdaniem wystarczy spojrzeć na mapę, aby dostrzec, że Chiny są krajem izolowanym geograficznie. Po drugie, Chiny nie były potęgą morską od stuleci, a budowa skutecznej floty wymaga bardzo długiego czasu. Po trzecie, Chiny są krajem z istoty niestabilnym. Kiedykolwiek otworzą się na świat, regiony przybrzeżne rozwijają się i bogacą, a większa część interioru pozostaje biedna. To prowadzi do napięć, konfliktów i destabilizacji, a także do dominacji polityki nad ekonomią, co generuje korupcję i nieskuteczność. Friedman uważa, że USA utrzyma dominującą globalnie pozycję w XXI wieku. Jego zdaniem do roli głównych graczy na światowej scenie urosną Polska, Turcja, Meksyk i Japonia. W przypadku Polski o wzroście jej roli zdecyduje malejące znaczenie Niemiec. Choć ich gospodarka jest duża, straciła dynamikę, którą prezentowała przez ostatnie dwie dekady. Do tego populacja Niemiec zmaleje w dramatycznym tempie w okresie najbliższych 50 lat, skutecznie osłabiając ich siłę ekonomiczną. Friedman argumentuje, że presja wywierana na Polskę od wschodu przez Rosję spowoduje iż stanie ona na czele koalicji państw mających interes w ograniczaniu jej roli. Do tego Polska będzie mogła liczyć na wsparcie USA, w którego interesie będzie umacnianie naszego kraju ekonomicznie i technologicznie. Friedman uważa, że Japonia porzuci rolę pacyfistycznej potęgi. Problemy z malejącą liczbą ludności zmuszą ten kraj do otwarcia granic i przyjęcia imigrantów, jako siły napędowej gospodarki. Amerykański politolog uważa, że w przyszłości Turcja będzie wyspą stabilności w regionie, otoczona z jednej strony Bałkanami, z drugiej regionem Kaukazu, z trzeciej światem arabskim. Stabilność Turcji będzie pozytywnie wpływała na jej siłę gospodarczą i militarną i w miarę upływu czasu będzie rosła jej rola na światowej scenie. Rola Meksyku będzie rosła m.in. dzięki malejącej populacji państw rozwiniętych. Friedman przewiduje, że w przyszłości USA będą rywalizować o to, aby zdobyć jak najwięcej imigrantów z tego kraju. Według amerykańskiego politologa, migracja Meksykanów na północ spowoduje, że staną się oni dominująca częścią populacji terytoriów, które Meksyk utracił w XIX wieku na rzecz USA. Friedman twierdzi, że może to spowodować napięcia między oboma krajami. Spodziewa się poważnej konfrontacji między USA i Meksykiem ok. 2080 roku i nie zakończy się przed upływem wieku.