37-letni James Harris może mówić o ogromnym pechu. W końcu - jak twierdzi Alan Foster, rzecznik Departamentu Zasobów Naturalnych w Iowa - nieczęsto zdarza się, by psy "strzelały" do swoich właścicieli. BBC donosi, że do wypadku doszło podczas polowania, gdy Harris odłożył na moment strzelbę na ziemię, by podnieść zabitego wcześniej bażanta. Wtedy jeden z towarzyszących mu psów stanął na spuście i broń wystrzeliła raniąc mężczyznę w lewą łydkę. Ratownik, który opatrywał myśliwego powiedział, że "rana nie zagraża życiu, ale będzie mu się mocno dawała we znaki jeszcze przez długi czas". - Takie wypadki chodzą po ludziach, ale nie zdarzają się zbyt często - twierdzi Foster. - Jeśli zwierzę stanie na spuście, a broń nie jest zabezpieczona, to nie trzeba wiele, by wystrzeliła - dodaje.