Koniec więc z ugniataniem, odciskami i odcinającymi się od reszty opalonej twarzy białymi paskami. Na etapie burzy mózgów i doskonalenia wynalazku James wybierał najlepszy metal - padło na aluminium - a Oliver zajmował się częścią rzemieślniczą. Własnoręcznie wszystko wyginał, a miał już odpowiednie doświadczenie, bo jako złota rączka wytwarzał już niemal wszystko: od biżuterii po części motocyklowe. Teraz panowie pracują nad takim połączeniem okularów i kolczyka, które docierając do zamawiającego, byłoby nie tyle kompletne, co idealnie dopasowane. Ostatni jak dotąd prototyp z kwietnia 2005 roku (Mark III) ma banalnie prostą budowę. Pod skórę wszczepiana jest krótka rurka. Do niej na trzpieniach mocuje się wystające na zewnątrz koraliki. W ten sposób otrzymujemy kolczyk. Jeśli chcemy założyć okulary, to w specjalne metalowe uchwyty wkładamy miniaturowe magnesy i łączymy je z kolczykami przy oczach. Później należy przytwierdzić szkła do uchwytów za pomocą śrubek. I gotowe! Autor: Anna Błońska