Do brutalnego aktu przemocy doszło w listopadzie 2005 roku w miejscowości Neuilly-sur-Marne na wschodnich przedmieściach Paryża. 24-letni wówczas Mushtaq Amer Butt oblał płynem łatwopalnym i podpalił 18-letnią Szeherezadę Belayni na ulicy w pobliżu jej domu. Ofiara przeżyła, ale doznała oparzeń około 60 proc. ciała, w tym twarzy. Po trzydniowej rozprawie francuski sąd uznał w czwartek wieczorem, że sprawca czynu jest winny zarzucanej mu próby popełnienia morderstwa z premedytacją i przychylił się do wniosku o prokuratury o wymierzenie mu kary 20 lat więzienia. Zdaniem sędziów, Butt chciał zadać śmierć ofierze, o czym mogą świadczyć jego krzyki "zabiję cię" przed podpaleniem kobiety oraz zeznania świadków potwierdzające jego pogróżki wobec ofiary. Sam oskarżony w trakcie całego procesu zaprzeczał, że chciał zabić swoją byłą partnerkę. "Chciałbym wiedzieć dlaczego to zrobiłeś? Nie mam w sobie nienawiści, nie jestem mściwa" - pytała na sali rozpraw Szeherezada, na której twarzy widnieją blizny po oparzeniach. Oskarżony twierdził, że do czynu popchnęła go rozpacz zawiedzionej miłości. - Tylko o niej myślałem - powiedział Butt wskazując na swoją byłą partnerkę. Biegli psycholodzy orzekli jednak, że mężczyzna ma osobowość "bardzo narcystyczną" i popełnił swój czyn nie tyle z powodu zawiedzionej miłości, co z racji "urażonej dumy", spowodowanej odrzuceniem. Stowarzyszenie broniące praw kobiet "Ni putes, ni soumises" ("Ani dziwki, ani służące"), której honorową wiceprezeską jest Belayni, przyjęło z zadowoleniem surową karę dla napastnika. Według tej organizacji, przypadek ofiary podpalenia pozostaje "symbolem walki z przemocą wobec kobiet".