Załadowany węglem amerykański parowiec SS Cotopaxi wypłynął 29 listopada 1925 r. z portu Charleston Karolinie Południowej. Miał dotrzeć do Hawany na Kubie, ale ślad po nim zaginął. Na pokładzie były 32 osoby. Statek "zniknął" w rejonie Trójkąta Bermudzkiego, gdzie według zwolenników teorii spiskowych i fanatyków zjawisk paranormalnych dochodzi do tajemniczych i niewyjaśnionych zaginięć statków i samolotów. Ich zdaniem, na tym obszarze zachodzą zjawiska łamiące prawa fizyki i działają "obcy"."SS Cotopaxi odbywał rutynową podróż. Wiedzieliśmy, że coś się podczas niej wydarzyło, bo na początku grudnia załoga nadała sygnał 'Mayday'" - powiedział w rozmowie z "Newsweekiem" badacz morski Michael Barnette.Nieznaną wcześniej informację o nadaniu sygnału ratunkowego odkrył w londyńskich archiwach brytyjski historyk Guy Walter, który współpracował z badaczami. Natrafił tam m.in. na dokumentację ubezpieczeniową SS Cotopaxi. A do teraz. 94 lata później grupa badaczy poinformowała, że natrafiła na ślad statku. Okazało się, że odkryty 35 lat temu niedaleko wschodnich wybrzeży Florydy, w rejonie St. Augustine, "niedźwiedzi wrak" to właśnie SS Cotopaxi. Tajemnica "jednego z największych sekretów Trójkąta Bermudzkiego" zostanie zaprezentowana w pierwszym odcinku nowej serii kanału Science Channel Series "Sekrety wraków", który zostanie wyemitowany 9 lutego.Okazuje się jednak, że zaginięcie statku nie ma nic wspólnego z nadprzyrodzonymi zjawiskami. Według badaczy, statek nie przetrwał starcia z nagłą burzą. Jego wyposażenie nie było przystosowane do radzenia sobie ze złymi warunkami pogodowymi.