Wspomniany wrak to najprawdopodobniej Quedagh Merchant, należący do jednego z armeńskich kupców statek handlowy, który został zajęty przez Kidda w styczniu 1698 roku. Statek ten to największa zdobycz Kidda. Po jego zdobyciu Kidd zatopił swój niezdatny do żeglugi Adventure Galley. Na armeńskim statku popłynął do Indii Zachodnich. W kwietniu 1699 roku dowiedział się, że został oskarżony o piractwo. Porzucił wtedy Quedagh Merchant, kupił nowy statek i popłynął bronić się przed sądem w Nowym Jorku. Stamtąd został wysłany do Wielkiej Brytanii, gdzie sąd uznał go winnym morderstw i piractwa. Kapitan Kidd został powieszony w 1701 roku, chociaż już wówczas istniały wątpliwości, czy przedstawione dowody były wystarczające, by go skazać. Od 1699 roku los Quedagh Merchant pozostawał nieznany. Statek zniknął. Przypuszczano, że zatopił go sam Kidd. Teraz jednostka została odnaleziona. Zadziwiający jest fakt, że szczątki na które natrafił przypadkowy mężczyzna (armaty i kotwica) leżały na głębokości zaledwie 3 metrów. Przez setki lat nikt ich nie zauważył. Bardzo ucieszyło to archeologów. - Byłem na tysiącach wraków, a ten jest pierwszy, który nie został wcześniej splądrowany - mówi Charles Beeker, archeolog morski z Indiana University. Naukowiec tym bardziej jest zadowolony, że nad Quedagh Merchant wisiało poważne niebezpieczeństwo. Od dawna było on celem poszukiwaczy skarbów. Na szczęście mężczyzna, który znalazł szczątki, zawiadomił o tym odpowiednie urzędy. Rząd Dominikany zwrócił się wówczas do Indiana University z prośbą o przeprowadzenia prac archeologicznych. Obszar, na którym znaleziono wrak zostanie zamieniony w podwodne muzeum. Naukowcy mają nadzieję, że odkrycie pozwoli im zebrać sporo informacji na temat XVII-wiecznego piractwa na Karaibach. Mogą teraz skonfrontować posiadane już wcześniej dokumenty z konkretnym znaleziskiem archeologicznym. Mariusz Błoński